logo

FicSpire

Żal pana miliardera: Pogoń za nieodpartą żoną

Żal pana miliardera: Pogoń za nieodpartą żoną

Autor: Winston.W

Rozdział 4
Autor: Winston.W
4 lip 2025
(PERSPEKTYWA ARIELLE) Podczas gdy Sofia zatrzasnęła usta, zaskoczona nagłym pojawieniem się Jareda, ja powoli wstałam z krzesła, wciąż oszołomiona szokiem po tym, co usłyszałam. Serce mnie bolało – nie chodziło tylko o to, co powiedziała Sofia, ale o fakt, że musiałam usłyszeć to od niej, a nie od Jareda. Podeszłam do Jareda i zignorowałam go całkowicie, przechodząc obok, ale on próbował ze mną porozmawiać. – Arielle, proszę, posłuchaj… – powiedział, próbując mnie dotknąć. Strząsnęłam jego rękę i poszłam na górę, a moje oczy wypełniły się łzami. Weszłam do pokoju i upadłam na łóżko, odrętwiała, wyczerpana i rozczarowana. Właśnie wtedy na mój telefon przyszedł SMS. Był od Jareda. "Przepraszam" – brzmiała wiadomość. Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, a potem wyłączyłam telefon, niezdolna do radzenia sobie z jego przeprosinami. Sen nie przychodził łatwo, a kiedy w końcu nadszedł, był niespokojny i pełen zamętu. Następnego ranka obudziłam się w pustym łóżku. To oznaczało jedno; nie spał w naszym pokoju zeszłej nocy. Prawdopodobnie spał w pokoju gościnnym przylegającym do naszego pokoju. Zawsze to robi, kiedy się kłócimy. – A może spał w tym samym pokoju co Sofia? – wyszeptał głos w mojej głowie. Zatrzymałam się na chwilę, żeby pomyśleć o takiej możliwości, ale szybko odrzuciłam tę myśl. Mogę mieć wątpliwości co do Jareda z powodu ostatnich wydarzeń, ale wciąż jestem świadoma, do czego jest zdolny. Wkrótce skończyłam się przygotowywać i zeszłam na dół, tylko po to, by zastać Jareda czekającego na mnie w holu. – Dzień dobry – powiedział, składając lekki pocałunek na moim policzku, jakby nic się nie stało. – Tak, dzień dobry – odpowiedziałam, starając się zachowywać równie chłodno. – Arielle, co do wczoraj… – Jego głos był spokojny, prawie zbyt spokojny. – Sofia po prostu zmaga się z ciążą. To jej pierwsza ciąża i to sprawia, że jest… potrzebująca. Proszę, nie bierz do serca wszystkiego, co powiedziała. Nie chciała wyrządzić żadnej krzywdy. Zamiast zmiękczyć moje serce, jak miały to zrobić te słowa, tylko sprawiły, że poczułam się rozgoryczona faktem, że mój mąż broni innej kobiety. Skoro mowa o ciąży, czy zdawał sobie sprawę, że ja też jestem w ciąży? Oczywiście, że nie, dał pierwszeństwo swojej byłej przede mną w dniu, w którym miałam mu przekazać tę wiadomość. – Więc? Mam po prostu zignorować fakt, że mój mąż mnie okłamał? Że zostawiłeś mnie, żeby pocieszać inną kobietę w środku nocy? Westchnął, a jego opanowanie lekko osłabło. – Nie okłamywałem cię. Spędziłem noc w biurze. Odebranie jej było tylko… – Wygodne? – przerwałam mu, moim tonem lodowatym. – Nie obchodzi mnie twoje głupie, stare zauroczenie Sofią, Jared. Ale ukrywanie przede mną rzeczy? To coś innego! Już nawet nie wiem, kim jesteś. Jego oczy pociemniały. – Arielle, wiesz, że to nieprawda. Jestem tutaj. Jestem oddany tobie. Potrząsnęłam głową, czując, jak w gardle rośnie mi gula. – Idę do pracy. A kiedy wrócę do domu, nie chcę jej tu więcej widzieć. Rozumiesz? Mój dzień w pracy był bez wydarzeń, rozmycie gotowania i sprzątania, i wkrótce nadszedł czas zamknięcia. Byłam w swoim biurze, kończąc sprawy, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. – Kto tam? – zawołałam. – Rebecca, szefowo – odpowiedziała moja młodsza kucharka. – Czeka na panią na zewnątrz gorący facet z ogromnym bukietem – oznajmiła, a nie uszło mojej uwadze chichotanie w jej głosie. Zatrzymałam się, zdezorientowana. Czy miałam jakieś spotkanie? Szybko złapałam za torbę. – Już wychodzę. Kiedy wyszłam na zewnątrz, moim oczom ukazała się znajoma postać – Jared, stojący przy wejściu, wyglądający jak zawsze bez wysiłku czarująco, z bukietem w ręku. Przez chwilę byłam zaskoczona. Naprawdę? Na litość boską, znowu wyciąga kartę "czarującego męża"? Próbuje mnie przekonać tym spojrzeniem? Winny facet. Szybko odzyskałam opanowanie i odwróciłam się do Rebeki z figlarnym uśmiechem. – Przykro mi cię rozczarować, ale to nie żaden tajemniczy amant – to tylko mój mąż. Wiem, też mi przykro. Oczy Rebeki rozszerzyły się. Nie winiłabym jej, Jared odwiedził moje nowe miejsce pracy tylko w dniu sagi Sofii, więc to zrozumiałe, że nikt tutaj go nie znał. Jared wystąpił naprzód, jego uśmiech ciepły, ale zabarwiony przeprosinami. – Witam, pani Smith. Uniosłam brew. – Co tu robisz, panie Smith? – Przepraszam – powiedział gładko, zbliżając się. – Za bycie dupkiem. Arielle, powinienem był ci powiedzieć o Sofii dawno temu. Nie mam żadnego usprawiedliwienia i wiem, że zawaliłem. Możesz mi wybaczyć? Spojrzał na bukiet, a potem z powrotem na mnie. – Żeby ci to wynagrodzić, co powiesz na weekendowy wypad? Tylko my dwoje. W naszym pierwszym domu. Wzmianka o naszym pierwszym domu – przytulnym apartamencie na poddaszu, który wybraliśmy i udekorowaliśmy razem po naszym ślubie – natychmiast zmiękczyła moje serce. To miejsce kryło w sobie tak wiele szczęśliwych wspomnień. Minęło wieki, odkąd ostatni raz je odwiedziliśmy, głównie z powodu jego odległości od mojego miejsca pracy. Powiedzieć, że byłam zadowolona, to mało powiedziane, byłam przeszczęśliwa. Wreszcie brama, która pomoże mi zapomnieć o wszystkich dramatach ostatnich dni i kto wie, może to być idealne miejsce, aby przekazać Jaredowi wiadomość o mojej ciąży. – Więc, co pani na to, pani Smith? – zapytał Jared, patrząc na mnie wyczekująco. – Pan Smith wie, jak zadowolić kobietę – mrugnęłam. Jared cicho zachichotał, a jego spojrzenie wtopiło się w moje, zanim nachylił się i pocałował mnie głęboko, czule. – Dziękuję ci, kochanie, za wybaczenie mi – wymamrotał, a jego usta musnęły moje. – I za przyjęcie oferty. – Podał mi bukiet, a jego oczy błyszczały. Wdychałam głęboko, rozkoszując się zapachem lawendy – mojego ulubionego. – Dziękuję – wyszeptałam, czując, jak napięcie między nami w końcu ustępuje. Jared poprowadził mnie w kierunku samochodu, otwierając mi drzwi ze swoją zwykłą gracją. Kiedy jechaliśmy w kierunku apartamentu na poddaszu, powietrze między nami było lekkie i pełne nadziei, tak bardzo potrzebne wytchnienie od napięcia ostatnich kilku dni. Spojrzałam na niego figlarnie. – Więc… poważnie, dwadzieścia lat zauroczenia Sofią? Muszę powiedzieć, że twój gust zdecydowanie się poprawił, kiedy ożeniłeś się ze mną, kochanie. Jared rzucił mi ukradkowe spojrzenie, jego wyraz twarzy rozbawiony, ale ostrzegawczy. – Uważaj – powiedział tym gładkim, niskim tonem – bo czeka cię dziś wieczorem kara. Nie mogłam powstrzymać rumieńca, z moich ust wydobył się cichy pomruk, gdy odwróciłam się, a moje policzki płonęły. Godzinę później zatrzymaliśmy się na parkingu przed domem. Znajdował się on w renomowanej posiadłości. Ale kiedy wysiedliśmy, coś wydawało się nie tak. Próbowałam zlokalizować, co to jest, i kilka sekund wytężania mózgu uświadomiło mi to. W jednym z pokoi paliło się światło, co było dziwne. – Jared, myślę, że ktoś jest w domu – poinformowałam Jareda, gdy zbliżaliśmy się do drzwi wejściowych. Jared zatrzymał się i spojrzał na mnie zdezorientowany. – Co masz na myśli? – Spójrz – powiedziałam, wskazując na pokój, w którym paliło się światło. – Daj spokój, Arielle. Jesteś przewrażliwiona. Prawdopodobnie zapomniałaś wyłączyć światła, kiedy byliśmy tu ostatni raz – powiedział Jared, machając ręką na moje spostrzeżenie. Otworzyłam usta, żeby się sprzeciwić, kiedy, ku mojemu szokowi, drzwi wejściowe otworzyły się na oścież. Tam, stojąc w drzwiach z jasnym, zadowolonym uśmiechem na twarzy, stała Sofia. Jared i ja zamarliśmy, wymieniając oszołomione spojrzenia. – Co do cholery? Co ty tu robisz? – warknęłam na Sofię, nie mogąc opanować wściekłości. – Wyluzuj, Arielle. Dostałam adres tego miejsca od mamy Jareda. Poprosiła mnie, żebym tu mieszkała, dopóki nie znajdę własnego miejsca, a także powiedziała, że będzie to korzystne dla mojej ciąży, ponieważ środowisko jest przytulne – wyjaśniła Sofia. – Nie masz prawa tu być! – Mój głos wzrósł, drżąc z gniewu. – To miejsce jest nasze, moje i Jareda. Jak śmiesz pojawiać się tak, jakbyś była jego właścicielką? Do diabła, dlaczego wciąż widzę tę kobietę na każdym kroku? – Ojej, przepraszam, nie wiedziałam, że oboje zamierzacie tu wkrótce przyjechać… Bardzo przepraszam, zaraz wyjdę – Sofia przechyliła głowę, oczy szeroko otwarte. Znowu to "przepraszam". Jared odchrząknął cicho, występując naprzód. – Arielle, wejdźmy najpierw do środka – powiedział, kładąc delikatnie rękę na moich plecach, jakby próbował odciągnąć mnie od napięcia. Spojrzałam gniewnie na Sofię, zanim wpadłam do środka, mijając ją w drzwiach. W środku Jared odwrócił się do Sofii, jego ton był wyważony, ale stanowczy. – Sofia, to miejsce kryje w sobie wiele wspomnień dla Arielle i mnie. Jest dla nas wyjątkowe, a obecność kogoś innego, zwłaszcza bez naszej wiedzy, jest niewłaściwa. – Rozumiem to w pełni. Nie chciałam się narzucać. – Zrobiła przerwę, kładąc dramatycznie rękę na brzuchu. – Już wychodzę… Jared westchnął. – Jest późno, Sofia. Jesteś w ciąży. Nie możemy pozwolić, żebyś nocą była na ulicy. – Spojrzał na mnie, jakby szukał mojej aprobaty. – Możesz zostać na noc, a jutro wszystko załatwimy. Sofia przybrała najbardziej żałosny wyraz twarzy, jej głos był miękki i drżący. – Nie, naprawdę nie powinnam. Nie chcę powodować napięcia między tobą a Arielle. – To byłoby mile widziane – powiedziałam, nie czując dla niej ani krzty litości. Jared potrząsnął głową, patrząc na nią z cierpliwością. – Nie powodujesz napięcia. Porozmawiamy o wszystkim rano. Zaczął mnie uspokajająco klepać po plecach. – Prawda, Arielle? Nie zadałam sobie trudu, żeby odpowiedzieć, czując ciężar jego słów, które pogarszały sytuację, a nie ją poprawiały. Zamiast tego odeszłam bez słowa, kierując się w głąb domu, żeby się uspokoić. Kiedy wędrowałam po znajomych pokojach, coś przykuło moją uwagę – zmiany. Dekoracje, które Jared i ja starannie wybraliśmy i umieściliśmy razem, zostały wymienione! Meble zostały przestawione, a ich miejsce zajęły nieznane elementy. Moje serce waliło, gdy w środku mnie narastała wściekłość. Była tu wystarczająco długo, żeby poczuć się jak u siebie. Wiedziałam, bez wątpienia, że to Sofia za tym stoi. Wściekła, wpadłam z powrotem do salonu, zdeterminowana, żeby się z nią skonfrontować. Kiedy się zbliżałam, usłyszałam pisk radości Sofii. Podbiegła do Jareda, wyrywając mu z ręki bukiet. – Jared! – wykrzyknęła, a jej oczy błyszczały udawaną wdzięcznością. – Nie mogę uwierzyć, że pamiętałeś moje ulubione kwiaty…

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 4 – Żal pana miliardera: Pogoń za nieodpartą żoną | Czytaj powieści online na FicSpire