Violet
Szliśmy od całej wieczności – a przynajmniej tak mi się wydawało, choć w rzeczywistości minęło zaledwie dwadzieścia minut.
Nikt się nie odzywał, cisza mnie dobijała, nogi miałam zdrętwiałe i nic nie widziałam. Jedynym dźwiękiem, jaki do mnie docierał, był odgłos naszych kroków stąpających po liściach.
Pudełko trzeba było dostarczyć na drugą stronę rzeki, a nam nie wolno było się przemieniać
















