Violet
– Nie ignorowałam cię, po prostu... – Przerwałam tłumaczenie, gdy Nate uniósł brew. Nie był głupi. Oczywiście, że wiedział, iż go ignoruję.
– Dlaczego się tu chowasz? – zapytał, zjadając kawałek warzywa ze swojego talerza.
Nie mogłam powstrzymać chichotu. – Nie chowam się.
– Kiedy siadasz sama przy stoliku w rogu, za gigantyczną rośliną – powiedział, wskazując na niedorzecznie wielką donicę – to zdecydowanie się chowasz.
Zaśmiałam się, patrząc w jego ciekawe, brązowe oczy. Było w Nate'cie coś, co sprawiało, że łatwo się z nim rozmawiało. Nie był przerażający, zbyt pewny siebie ani oceniający, jak inni Lykanie.
Był po prostu... normalny.
– Więc, jak ci mija pierwszy dzień szkoły? – zapytał Nate, wrzucając do ust kolejne warzywo. – Myślisz już o ucieczce przez bramę?
– Gdyby tylko chcieli ją otworzyć. – Uśmiechnęłam się lekko.
Nate wyszczerzył zęby. – Cóż, z tego co słyszę, nie radzisz sobie tak źle. Pierwszy dzień i już masz zaplanowany dzień próbny z Elitarną Drużyną?
Spojrzałam na niego, zaskoczona, że o tym wiedział.
– Nie jesz? – zapytał, zmieniając temat i mierząc wzrokiem moją nietkniętą tacę.
– Skąd wiesz o Elitarnej Drużynie? – dopytywałam.
Nate odchylił się na krześle, chichocząc. – Kiedy jesteś w samorządzie uczniowskim, wieści szybko się rozchodzą. Poza tym Elitarna Drużyna to nie byle co.
Pochylił się i zabrał widelec z mojego talerza, po czym wbił go w kawałek makaronu.
– Hej! – zaprotestowałam, gdy przysunął go w moją stronę. Mimo to moje usta otworzyły się natychmiast i pozwoliłam mu się nakarmić.
Nate obserwował, jak przeżuwam, podczas gdy ja wciąż próbowałam przetrawić fakt, że wszyscy wtykają nos w moje sprawy. Skoro każdy w tej szkole plotkował o każdym, był to jeszcze lepszy powód, by zachować ostrożność przy Kylanie.
Nate podał mi kolejny kęs, a ja przyjęłam go bez większego zastanowienia.
– Też jestem w drużynie – podzielił się nagle Nate, uśmiechając się szeroko. – Więc będziemy się często widywać.
Fala ulgi przepłynęła przeze mnie. Sama myśl o obecności Nate'a sprawiała, że wszystko wydawało się mniej przerażające.
– Jacy są ludzie w tym zespole?
– Większość jest w porządku – powiedział Nate z pełnymi ustami. – Jestem ja, Kylan...
– Książę Lykanów jest w Elitarnej Drużynie? – Poczułam nieprzyjemny dreszcz rozchodzący się po ciele.
Nate posłał mi dziwne spojrzenie. – Oczywiście, że jest. Jest jednym z najlepszych.
Przygryzłam wargę, próbując ukryć fakt, że w środku panikowałam. Oczywiście, że Kylan był w drużynie. Dlaczego miałoby go tam nie być?
Wszystkie dziewczyny gadały tylko o tym, że jest złotym dzieckiem szkoły – a złote dziecko pasowało do takiego zespołu.
Nate potrząsnął głową, parskając, gdy zauważył moją reakcję. – Jeśli boisz się, że znowu na ciebie wpadnie, to niepotrzebnie. Kylan lubi prowokować ludzi, ale nie powinnaś brać tego na poważnie. Taki już ma sposób bycia.
Zgadza się, tak to się wszystko zaczęło.
Wpadł na mnie pierwszego dnia i od razu nazwał okularnicą.
Wymusiłam uśmiech. – Och, nie martwię się o niego.
Nate patrzył na mnie przez chwilę dłużej. Po wyrazie jego twarzy mogłam poznać, że jego najlepszy przyjaciel nie powiedział mu o łączącej nas więzi partnerskiej. Był całkowicie nieświadomy.
Kylan mu nie powiedział, bo się mnie wstydził, tak jak ja nie powiedziałam Trinity, bo wstydziłam się jego.
– Wiesz – powiedział Nate – wyżsi nauczyciele potrzebują tylko około dziesięciu sekund, by ocenić, czy ktoś jest godzien, czy nie. To oznacza, że musisz być naprawdę dobrą uzdrowicielką.
To samo powiedziała mi Esther, gdy zobaczyła zwątpienie na mojej twarzy. – Mam taką nadzieję – odparłam cicho.
– Skoro jesteś w drużynie, to musisz znać mojego brata, Dylana? – zastanawiałam się głośno.
Nate przestał jeść, a kawałek warzywa wypadł mu z ust prosto na tacę. – Nie wiedziałem, że jesteście spokrewnieni – skomentował. – Nie ma mowy, żebyś była z tej samej watahy co to coś.
Cichy śmiech wyrwał się z moich ust. – To samo pomyślałam o twojej siostrze i twoim Księciu Lykanów.
Nate wzruszył ramionami, chichocząc. – Słuszna uwaga.
Chociaż ktoś mógłby uznać słowa Nate'a za obraźliwe, ja tego nie zrobiłam. O dziwo, nie przeszkadzało mi to – bo wyszło od niego.
– Mam nadzieję, że moja siostra nie daje ci popalić w akademiku. Czasami potrafi być nie do zniesienia.
– Meh. – Rozluźniłam ramiona, bagatelizując sposób, w jaki potraktowała mnie dziś rano. – Prawie w ogóle jej nie ma.
Bo przebywała z Kylanem...
Zanim którekolwiek z nas zdążyło powiedzieć coś więcej, ktoś z drugiego końca stołówki zawołał Nate'a.
– Do zobaczenia później. – Nate wstał i obszedł stół, po czym przeczesał dłonią moje włosy.
– Przestań – zaśmiałam się, odtrącając jego rękę.
– Do zobaczenia, piękna – mrugnął Nate, po czym odszedł, dołączając do przyjaciół zmierzających do wyjścia ze stołówki.
Piękna?
To było coś innego niż "okularnica".
Jego obecność była miła, ale teraz, gdy odszedł, mogłam myśleć tylko o Kylanie. Wiadomość, że on też jest w Elitarnej Drużynie, zupełnie odebrała mi chęci do życia. Sama myśl o przebywaniu z nim w jednym pomieszczeniu sprawiała, że robiło mi się niedobrze.
Dlaczego to musiał być on?
Ze wszystkich ludzi w tej akademii, dlaczego Bogini Księżyca wybrała jego na mojego partnera?
Początkowo byłam przerażona dołączeniem do zespołu z innych powodów, ale teraz chodziło tylko o Kylana.
Wciąż go nie odrzuciłam, a po prostu wiedziałam, że zamieni moje życie w piekło.
Naprawdę musiałam coś zrobić z tą więzią, zanim w ogóle pomyślę o postawieniu stopy w tej Elitarnej Drużynie.
~
Reszta zajęć minęła jak przez mgłę i po dłuższej nauce wróciłam do akademika.
– Hej! – zawołała Trinity, leżąc na kanapie. Siedziała w telefonie, pisząc wiadomości z szerokim uśmiechem – prawdopodobnie do swojego partnera. Rzuciła mi spojrzenie, a potem przesunęła wzrok na zamknięte drzwi pokoju Chrystal – zrozumiałam aluzję.
Niestety, Chrystal i Amy dla odmiany były na miejscu.
– Hej. – Dołączyłam do niej. – Jak ci minął dzień?
– W porządku. A tobie?
Rzuciłam torbę na stół, po czym jęknęłam głośno. – Długi. Bardzo długi.
Trinity zachichotała, siadając. – Wyglądasz, jakbyś wróciła z pola bitwy.
– Czuję się, jakbym tam była. – Przewróciłam oczami.
Nie miała pojęcia.
– Nie mów mi, że już myślisz o rzuceniu szkoły?
– Rzuceniu szkoły? – Westchnęłam, przewracając się na plecy. – Nigdy. To był po prostu długi dzień.
Trinity pochyliła się z uniesionymi brwiami. – Masz ten wyraz twarzy. Coś cię gryzie.
Wahałam się, czy powiedzieć jej prawdę o wszystkim. O festiwalu, Kylanie, naszej więzi, pocałunku, bałaganie z Elitarną Drużyną.
Jak w ogóle miałabym zacząć to wyjaśniać?
– Naprawdę, to nic takiego.
Widziałam, że Trinity tego nie kupuje, ale nie naciskała. – Cóż, jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała się wygadać, jestem tutaj.
– Dzięki.
Nie chodziło o to, że jej nie ufałam. Ufałam, ale było coś w całej tej sytuacji, co sprawiało, że chciałam zachować to dla siebie. To nie była romantyczna bajka jak w jej przypadku; moja historia była żenująca.
– Więc – odezwała się Trinity – słyszałam pewne wieści...
– Jakie wieści? – Usiadłam z powrotem.
Uniosła brew, uśmiechając się szeroko. – Wiesz... o Elitarnej Drużynie?
Nate naprawdę nie żartował. Najwyraźniej wszyscy gadali o wszystkim. – Gdzie o tym usłyszałaś?
Zaśmiała się, rzucając telefon na stół. – Żartujesz sobie? Wszyscy tylko o tym mówią! Pierwszy dzień szkoły, a ty już masz zaplanowany test do Elitarnej Drużyny. To wielka rzecz, Violet!
– Minęło zaledwie kilka godzin – wypuściłam powietrze. – Tak czy inaczej, nie róbmy sobie nadziei. Mam w zwyczaju wszystko psuć.
– Niczego nie zepsujesz – stwierdziła stanowczo Trinity. – Kilka dziewczyn opowiedziało mi o tym, co zrobiłaś dziś z tymi rybami. Jesteś utalentowana, wpasujesz się idealnie.
Sposób, w jaki to powiedziała, sprawił, że brzmiało to tak prosto. Gdybym tylko musiała martwić się wyłącznie Elitarną Drużyną.
Mój telefon zawibrował, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam w dół i zobaczyłam powiadomienie o e-mailu. Gdy go otworzyłam, poczułam ścisk w żołądku.
„Próba do Elitarnej Drużyny – Za dwa dni”
Dwa dni...
Mój sprawdzian był za dwa dni?
Nie, nie, nie!
Ułożyłam w głowie plan działania. Miałam dwa dni, żeby odrzucić Kylana. Chrystal była w swoim pokoju – co oznaczało, że muszę to zrobić teraz. Nie miałam wyboru.
Trinity zaśmiała się. – Co jest? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
– To nic... Muszę wyjść na chwilę. – Zerwałam się z kanapy.
– Teraz? – zapytała Trinity. – Dokąd idziesz?
Próbowałam wymyślić jakąś wymówkę, ale nie chciałam jej znowu okłamywać. – Muszę z kimś porozmawiać. To nie potrwa długo.
Skinęła głową, wyglądając na nieco zaciekawioną, ale nie zadawała więcej pytań. – W porządku. Nie wracaj zbyt późno – mamy godzinę policyjną.
– Wiem. Będę szybko!
~
Szłam z Sali Księżycowej przez ciemny kampus, aż do Budynku Walki, Strategii i Przywództwa, gdzie wiedziałam, że znajdę Kylana.
Skąd wiedziałam?
Kylan był wielkim nazwiskiem na kampusie i w ciągu kilku dni zdążyłam już podsłuchać, gdzie i w którym pokoju mieszka.
Nasunęłam kaptur głęboko na twarz, rozglądając się po prawie pustym korytarzu, by upewnić się, że nikt nie patrzy. Wtedy ruszyłam schodami w górę i zobaczyłam to – pokój na końcu korytarza z wielkimi drzwiami i jego nazwiskiem na tabliczce, dokładnie tak, jak opisywały dziewczyny.
Drzwi były duże, ciemne i onieśmielające – tak jak on.
Im bliżej podchodziłam, tym bardziej zastanawiałam się nad sensem tego głupiego czynu – ale nie miałam wyboru. To nie tak, że chciałam tu być, ale musiałam tu być.
Musiałam go odrzucić. To było takie proste.
Stanęłam przed jego drzwiami, biorąc głęboki oddech.
A co jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać?
Co jeśli zatrzaśnie mi drzwi przed nosem?
Było już za późno, by zawrócić. Zanim zdążyłam po raz drugi przemyśleć swoją decyzję, zacisnęłam dłoń w pięść i zapukałam do drzwi.
Raz, dwa... to trwało wieczność.
Wtedy drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja szybko schowałam zaciśniętą pięść za plecami.
Kylan stał tam bez koszulki, jego skóra była wilgotna i lekko lśniła, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica. Jego zapach uderzył we mnie natychmiast – czysty, świeży, odurzający. Zakręciło mi się od niego w głowie.
Zdałam sobie sprawę, że mój wzrok powędrował tam, gdzie nie powinien, więc zmusiłam się, by spojrzeć mu w oczy. Wpatrywał się we mnie chłodnym, acz spokojnym wzrokiem, jakby spodziewał się mnie od dłuższego czasu.
Jego oczy zwęziły się.
– Okularnica.
















