logo

FicSpire

Jego Mały Szczeniaczek

Jego Mały Szczeniaczek

Autor: Sylvia Montague

Rozdział 5
Autor: Sylvia Montague
2 gru 2025
**Kylan** – Ky – jęknęła mi do ucha Chrystal, dochodząc. Jej ciało drżało pode mną, a paznokcie wbijały się w moje plecy wystarczająco mocno, by zostawić ślady. Odczekałem chwilę, po czym zsunąłem się z niej z zawiedzionym westchnieniem. To nie przyniosło satysfakcji, przynajmniej nie w taki sposób, w jaki powinno – a wszystko przez… nią. Chrystal miała czelność położyć dłoń na mojej piersi i zacząć kreślić palcami kółka. – Było niesamowicie – szepnęła. *Dla ciebie.* Pochyliła się, by pocałować mnie w policzek, ale zdążyłem zrobić unik w ostatniej chwili. Przewróciłem oczami, odpychając ją i wstając z łóżka. Załatwiliśmy naszą sprawę, a wraz z nią zniknęła jakakolwiek chęć przebywania w jej towarzystwie. – Dlaczego choć raz nie możesz ze mną zostać? – zapytała Chrystal nieco sfrustrowanym głosem. – Tak jak dawniej. Zignorowałem ją, omiatając wzrokiem mój zabałaganiony pokój. Tyle że to nie był mój bałagan – tylko Chrystal. Jej ubrania i kosmetyki były rozrzucone po całym pomieszczeniu, co nasunęło mi myśl, że chyba pozwoliłem jej poczuć się tu zbyt swobodnie. Nie byliśmy już razem. Na szczęście miałem prywatny pokój. Jeden z przywilejów bycia dziedzicem tronu Lykanów. Na pierwszym roku dzieliłem pokój z Nate’em, bratem Chrystal i moim przyszłym Betą, który miał pójść w ślady swojego ojca – ale po kilku miesiącach narzekania udało mi się wywalczyć dla nas oddzielne przestrzenie. Część mnie po prostu potrzebowała oddechu bez jego ciągłej obecności, a inna, niewielka część, chciała uszanować mojego najlepszego przyjaciela, nie pieprząc jego bliźniaczki w promieniu dziesięciu mil od niego. Teraz to obróciło się przeciwko mnie. – Upewnij się, że tym razem zabierzesz swoje gówno. Wszystko – rzuciłem chłodno, kierując się do łazienki, zanim zdążyła odpowiedzieć. Wskoczyłem pod gorący prysznic, próbując myśleć o tej jednej rzeczy, którą starałem się ignorować – ale nie potrafiłem. Zacisnąłem pięść, opierając czoło o kafelki, a moje myśli powędrowały z powrotem do Festiwalu Gwiezdnego Pyłu. Okularnica… Tak ją nazywałem. Nie znałem jej imienia i wcale mnie ono nie obchodziło. Wiedziałem tylko, że jest moją Przeznaczoną, i to wcale nie tą silną partnerką godną Lykana, jakiej pragnąłem – nie, to był jakiś szczeniak. Ta cholerna dziewczyna o bystrych, niebieskich oczach, ukrywających się za szkłami okularów, była moją Przeznaczoną. Bestia próbowała mi to pokazać, kiedy podglądała mnie w toalecie, a ja niemal modliłem się do Bogini Księżyca, by to nie była prawda. Pierwszą rzeczą, jaką chciałem zrobić, gdy Nate otworzył tamtą butelkę, było uduszenie go gołymi rękami za postawienie mnie w takiej sytuacji. Przycisnąłem ją do tamtego drzewa i byłem o krok od rozszarpania jej za samo wypowiedzenie słowa „Przeznaczona”, ale wtedy ciało mnie zdradziło. Musiałem posmakować tych pełnych warg, a kiedy już to zrobiłem – nie byłem w stanie przestać. Nienawidziłem się za to. Była prześladowczynią, jakąś dziwaczką. Dlaczego ona? Byłem dziedzicem tronu, przyszłym królem Lupyrii, największego królestwa Lykanów. To nie miało sensu, nic w tej więzi nie miało sensu – a jednak istniała. Może to była moja kara od Bogini Księżyca za tę potworną rzecz, którą zrobiłem wiele lat temu. Rzecz, o której król wciąż mi przypominał, pokazując na każdym kroku, jak mało dla niego znaczę. Z pulsującym bólem głowy wyszedłem spod prysznica. Owinięty ręcznikiem wokół bioder wróciłem do pokoju i niestety, Chrystal wciąż leżała w łóżku, a jej wzrok podążał za mną, jakby nie zrozumiała aluzji. – Wciąż tu jesteś? – Cóż, tak – odpowiedziała. – Dlaczego miałoby mnie nie być? Przeczesałem dłonią mokre włosy, starając się panować nad nerwami. – Chrystal, znasz zasady. To, co nas łączyło, skończyło się. Mówiłem ci, gdyby nie twoje ciało, nie chciałbym cię widzieć. A teraz wyjdź. Twarz Chrystal wykrzywiła się w złości. Nie było mi jej żal, bo mieliśmy mieć jasny układ, na który oboje się zgodziliśmy. Po latach schodzenia się i rozstawania zerwaliśmy kilka miesięcy temu, i tym razem definitywnie. Ojciec, Król Lykanów, naciskał, żebyśmy byli razem. Upierał się, że córka jego Bety i jego dziedzic to idealne połączenie, które nie potrzebuje błogosławieństwa Bogini Księżyca. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, w jego oczach byliśmy sobie przeznaczeni. Nigdy nie lubiłem mu się sprzeciwiać, więc znosiłem to – ale w pewnym momencie po prostu nie mogłem już tego wytrzymać. Nigdy nie byłem jej wierny, nigdy jej nie kochałem i nie byłem zdolny do kochania kogokolwiek. Po tym, co zrobiłem własnemu bratu, mojej krwi i kości, dojście do tego wniosku nie zajęło mi dużo czasu. – Wyjdź – wskazałem na drzwi. – Ale Kylan – jęknęła – moje współlokatorki są takie drętwe. Może z wyjątkiem Amy. Ona jest w miarę w porządku, choć straszna z niej lizuska. Powinieneś zobaczyć te inne, uśmiałbyś się… Przestałem słuchać i zacząłem się ubierać. Irytujący ton jej głosu był niczym więcej jak nieistotnym szumem w tle. Mogła narzekać, ile chciała – ale koniec będzie taki sam: wyjdzie z mojego pokoju. Gdy skończyłem się ubierać, szarpnięciem ściągnąłem pościel z łóżka, odsłaniając jej nagie ciało. – No dalej – ponagliłem, chwytając jej wszystkie ubrania z wczoraj i rzucając w nią. – Czy nie wyraziłem się jasno? Ubieraj się, zabieraj swoje gówno i wyjdź. Chrystal stęknęła, wstając i narzucając sukienkę przez głowę. – Z jaką szmatą się teraz prowadasz? – zaczęła mnie oskarżać. – Czy to dlatego nie chcesz mnie już w pobliżu? Szmatą? Mój umysł opustoszał. – Znajdę ją! – krzyknęła Chrystal. – Znajdę ją, a wtedy ją za… Nie pozwoliłem jej dokończyć zdania; błyskawicznie przygwoździłem ją do ściany. Gniew przejął nade mną kontrolę, gdy moja dłoń zacisnęła się na jej gardle wystarczająco mocno, by wysłać czytelny sygnał. Pojawiły się moje pazury, zęby zaostrzyły się, gdy bestia próbowała przejąć stery, a z głębi mojej piersi wydobył się cichy warkot. – Ostrożnie, Chrystal – ostrzegłem, a moje pazury lekko drasnęły jej skórę. Jej oczy rozszerzyły się w szoku, a twarz wykrzywił strach. Przez wszystkie lata naszej znajomości nigdy tak na nią nie naskoczyłem. Po raz pierwszy nie pyskowała i byłem pewien, że to dlatego, iż nie miała pojęcia, co we mnie wstąpiło. Sam nawet nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Zaskoczony, zdołałem zapanować nad bestią i cofnąłem się. Czułem obrzydzenie i wstyd, że tak łatwo straciłem kontrolę. To się nigdy wcześniej nie zdarzało. – Po prostu… wyjdź – mruknąłem, odwracając się do niej plecami, żeby nie widzieć jej przerażonego wzroku. Zapadła chwila ciszy, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy. – Mogłeś mnie zabić, ty chory pojebie! – mruknęła pod nosem, a słowa te cięły głęboko. Drzwi trzasnęły za nią, a ja wreszcie wypuściłem długi, sfrustrowany oddech, który wstrzymywałem. Spojrzałem na swoją dłoń, zginając palce, które jeszcze przed sekundą były szponami, a potem zacisnąłem ją w pięść. Nie chciałem skrzywdzić Chrystal. Ale kiedy wspomniała o tej „szmacie”, bestia natychmiast pomyślała o okularnicy i poczuła potrzebę jej ochrony. Stawałem się zaborczy, traciłem kontrolę i nie był to mój wybór. To doprowadzało mnie do szaleństwa. Sfrustrowany, zacząłem krążyć tam i z powrotem. Jak ja, dziedzic tronu Lykanów, mogłem stać się tak zaborczy wobec tego czegoś? Król wpajał mi to wielokrotnie: „Jeśli Bogini Księżyca przeklnie cię niegodną partnerką, oznacza to, że nie wybaczyła ci twoich grzechów, tego, co zrobiłeś bratu”. Przez lata byłem zmuszony słuchać jego słów, zmuszony myśleć o tym, co muszę zrobić, by zabezpieczyć swoją pozycję jako dziedzica – a teraz otrzymałem ostateczną karę. Więź z Przeznaczoną. Warknąłem głośno, zrzucając wszystko z biurka jednym ruchem. Doprowadzała mnie do obłędu, nie mogłem tego dłużej znieść. Wściekły, wpadłem do mojej garderoby. W napadzie szału zrzuciłem wszystkie kurtki na podłogę, szukając tej jednej, o której wiedziałem, że mnie uspokoi. Mój wzrok padł na skórzaną kurtkę, którą miałem na sobie tamtej nocy. Podniosłem ją i przyłożyłem do twarzy, wdychając jej słodki zapach, który wciąż się na niej utrzymywał. Pachniała jak słodycze – wanilią i cukrem. *Przeznaczona!* – warknęła bestia z głębi mnie. – Zamknij się! *Przeznaczona!* – Nie! – szczeknąłem, ściskając kurtkę w dłoni. Więc ta bestia potrafiła myśleć tylko o okularnicy? W porządku, nie ma problemu. Wszystko, co musiałem zrobić, to ją odrzucić, coś, co powinienem był zrobić już w lesie – a wtedy wszystko wróci do normy. Zdeterminowany, wybiegłem z pokoju. To przyciąganie, ta więź dusiła mnie i potrzebowałem czegoś – czegokolwiek – żeby to zatrzymać. Gdy tylko wyszedłem na korytarz, Nate zarzucił mi ramię na szyję. – Hej, Ky… – Nie teraz, Nate – warknąłem, odpychając go i zostawiając w tyle. Nie byłem w stanie teraz z nikim rozmawiać. Jedyną rzeczą w mojej głowie była okularnica i odrzucenie jej jako mojej Przeznaczonej. Jeszcze raz powąchałem kurtkę w dłoni, a potem podążyłem za wyraźnym śladem, aż do budynku Domu Księżycowego. Nie zajęło mi dużo czasu znalezienie akademika, z którego dochodził zapach. Zaczekałem za rogiem. Więc to tutaj mieszkała… okularnica. Zrobiłem krok, ale natychmiast się cofnąłem, gdy zobaczyłem wychodzącą Chrystal. – Kurwa – zakląłem pod nosem. Ze wszystkich ludzi, którzy mogli wyjść z tego pokoju, musiała to być ona. To mogło oznaczać tylko jedno. Obie moje prześladowczynie były współlokatorkami. Bogini Księżyca naprawdę się na mnie uwzięła. Chrystal poszła w innym kierunku i właśnie miałem podjąć kolejną próbę, gdy drzwi otworzyły się ponownie. Tym razem to była ona – Okularnica. Wyszła ubrana w obcisłe dżinsy opinające jej krągłości i prosty top na ramiączkach. Blond włosy miała spięte w niedbały kok, a mój wzrok powędrował do jej ust. Tych samych ust, które całowałem nie tak dawno temu – miękkich, ciepłych, idealnych… Potrząsnąłem głową, wyrywając się z transu. To nie były moje myśli – należały do bestii. Przyszedłem tu tylko w jednym celu. Okularnica stanęła jak wryta przed swoimi drzwiami; jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, gdy omiatała wzrokiem okolicę, szukając czegoś – lub kogoś. Wtedy spojrzała w moim kierunku. Nie mogłem zrobić nic innego, jak tylko patrzeć w te smutne, niebieskie oczy. Nie ruszało mnie to jednak. Wiedziałem, że prawdziwy ból dopiero nadejdzie. Będzie cierpieć o wiele bardziej, kiedy w końcu ją odrzucę. Jej smutne spojrzenie zmieniło się w gniew, gdy nagle ruszyła w moją stronę, ale ja stałem w miejscu, nie poruszając nawet mięśniem. *Twoja wina* – warknęła bestia. Dopiero wtedy to do mnie dotarło. Te wściekłe oczy? Szła tutaj, żeby mnie odrzucić. Mnie? Nie podobał mi się kierunek, w którym to zmierzało, więc szybko się odwróciłem i odszedłem, wtapiając się w tłum szepczących studentek, które właśnie zauważyły moją obecność. Na moich ustach pojawił się uśmiech. A więc Okularnica myślała, że może mnie odrzucić? Może była bardziej interesująca, niż sądziłem.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 5 – Jego Mały Szczeniaczek | Czytaj powieści online na FicSpire