logo

FicSpire

Jego Mały Szczeniaczek

Jego Mały Szczeniaczek

Autor: Sylvia Montague

Rozdział 2
Autor: Sylvia Montague
2 gru 2025
**Violet** Zamrugałam, trawiąc te informacje. Czy to ja? Nie, z pewnością nie byłam żadną byłą Likańskiego Księcia. Wolałabym już popływać we własnych rzygowinach, niż zadawać się z kimś takim. – Daj jej spokój, Amy – odezwała się druga dziewczyna, ta z warkoczykami, Trinity. Posłała mi powitalny uśmiech, a jej oczy były o wiele łagodniejsze i życzliwsze niż ostre, przeszywające spojrzenie Amy. – Pamiętasz, że Chrystal ma rude włosy? Dotknęłam moich blond kosmyków z zakłopotaniem, zauważając, jak twarz różowowłosej dziewczyny łagodnieje. Zamknęłam za sobą drzwi. – Jestem Violet, miło mi was poznać. – Cześć, Violet – Trinity postąpiła krok naprzód, pomagając mi z walizkami. – Chrystal jest Likanem szlacheckiej krwi, jej tata to Beta Króla Likanów królestwa Lupyrii, i jest naszą współlokatorką. Ja zajmuję to miejsce, Chrystal tamto, Amy jest tam... a to twój pokój – powiedziała, wskazując drogę. Więc nasza kolejna współlokatorka była szlachcianką, mieszkającą w największym z trzech królestw Likanów. Żadna rewelacja. Kolejny cios w moją pewność siebie, czyli dokładnie to, czego mi było trzeba. Omiotłam wzrokiem pokój, podczas gdy Trinity kładła moje rzeczy obok łóżka. – Proszę bardzo i witamy – powiedziała. – Dzięki. Pokój był średniej wielkości i wciąż pusty, poza podwójnym łóżkiem, nieozdobionym oknem i małą garderobą. – Musimy dzielić wspólną łazienkę. Jest na pierwszym piętrze – wyjaśniła Trinity. Amy dołączyła do nas, opierając się o futrynę drzwi. – Nie uważacie, że to obrzydliwe? Chodzi mi o to, że nie chcę, żeby ktoś zaraził mnie, no wiecie... jakimiś zielonymi paluchami? Trinity zachichotała. – Och, masz na myśli stopę atlety? – wtrąciłam się. Trinity i Amy wymieniły spojrzenia, po czym odwróciły się z powrotem do mnie. – *Tinea pedis*? Infekcja grzybicza? – doprecyzowałam, ale w odpowiedzi otrzymałam tylko jeszcze bardziej skonsternowane spojrzenia. – Nieważne... w każdym razie miło was poznać i mam nadzieję, że się dogadamy – zmieniłam szybko temat, robiąc sobie w myślach notatkę, by przy nikim nie wychodzić na zbytnią kujonkę. Mój brat, Dylan, czasami powtarzał mi, żebym przestała być taką mądralińską, bo przez to staję się dziesięć razy bardziej nielubiana. A skoro mówił to największy kujon na świecie, coś musiało być na rzeczy. – Szybkie pytanie, czy idziemy dziś wieczorem na Festiwal Światła Gwiazd? – Trinity rozpromieniła się, poruszając zabawnie brwiami. O nie. Odwróciłam się, by rozpakować rzeczy, udając, że nie słyszałam. Festiwal Światła Gwiazd odbywał się w lesie tuż za bramami szkoły. Zawsze organizowano go podczas pełni księżyca, by powitać nowych studentów, i było to szczególnie gorące wydarzenie wśród wilkołaków bez pary, które desperacko pragnęły znaleźć swojego przeznaczonego. Myśl o tym, że mogłabym się z kimś połączyć tylko po to, by go stracić, przerażała mnie. Uczucie, którego doświadczyłam po stracie rodziców, było czymś, czego nigdy więcej nie chciałam czuć. – Powinnyśmy iść. Wszyscy tam będą... i słyszałam, że mnóstwo studentów znajduje tam swoich partnerów – powiedziała Amy. Mój żołądek ścisnął się z niepokoju. Naprawdę nie chciałam iść, ale nie chciałam też być tą jedną osobą, która przyjechała do akademii tylko po to, by się uczyć – mimo że taka była prawda. Chciałam się wpasować, ale chciałam też pozostać wierna sobie, choć chyba jedyną rzeczą, której pragnęłam naprawdę, było bycie kimś innym niż ta Violet, którą byłam w domu. – Czy wy znalazłyście już swoich partnerów? – zapytała Amy. – Nie... A ty, Violet? – odpowiedziała Trinity, a ja spojrzałam na nią, powoli kręcąc głową. – Więc idziesz z nami? – Tym razem spasuję. Poza tym nie mam nawet odpowiedniej sukienki – powiedziałam, mając nadzieję, że to zakończy rozmowę. – I co z tego? Pożyczę ci coś – zaoferowała natychmiast Trinity. Wiedziałam, że nie miała złych intencji, była dla mnie miła od samego początku. Po prostu nie chwytała aluzji. Poczułam się jak w pułapce, wiedząc, że jeśli odmówię, nada to ton moim relacjom ze współlokatorkami na całe cztery lata. Poza tym, to tylko jedna noc. Co najgorszego mogło się stać? – To miło z twojej strony... dzięki! – powiedziałam, wymuszając uśmiech. Trinity klasnęła w dłonie, uśmiechając się, po czym trąciła Amy ramieniem. – Widzisz? Problem rozwiązany. Amy zachichotała, krzyżując ramiona. Przez chwilę panowała cisza, zanim Trinity poruszyła kolejny temat. – Więc, czym zajmują się twoi rodzice? Zamrugałam, zaskoczona pytaniem. Tak jak w przypadku Nate’a, to miał być ten moment, w którym zwykle mówiłabym, że moi rodzice nie żyją – tyle że tego nie zrobiłam. Znowu. Trinity sama odpowiedziała na swoje pytanie: – Mój tata jest Alfą, tata Amy jest Betą... – Mój też jest Alfą! – oznajmiłam, zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek innego. Teraz, gdy dostała odpowiedź, desperacko liczyłam na to, że zmieni temat. Amy lekko przewróciła oczami. – Ta, jasne, stara śpiewka... wszyscy tutaj pochodzą z wyższych sfer. W każdym razie, gdzie jest Chrystal? Od momentu, gdy ją poznałam, wydawała się niemal obsesyjnie zainteresowana Chrystal. Potrafiła mówić tylko o tej Likańskiej dziewczynie. – Jestem pewna, że wkrótce ją poznamy. Pewnie jest z Kylanem i Nate’em – powiedziała Trinity. – Nate’em? Tym z samorządu studenckiego? – zapytałam zdziwiona. Oczy Amy rozbłysły. – Poznałaś go? To brat bliźniak Chrystal i przyszły Beta Kylana. Skinęłam głową, przypominając sobie przystojnego chłopaka z wcześniejszego spotkania. Więc był Likanem, przyszłym Betą szlacheckiej krwi – i bratem mojej współlokatorki. – Wyobrażacie sobie? Beta przyszłego Króla Likanów? Może to on jest moim przeznaczonym – rozmarzyła się Amy, a obie dziewczyny zachichotały. – Nie liczę na to, że trafi mi się Likański Książę, ale zadowolę się drugą najlepszą opcją. Moja twarz zbladła, gdy powoli dodałam dwa do dwóch. Facet, który nazwał mnie okularnicą, rzeczywiście należał do rodziny królewskiej. Był tym Likańskim Księciem, nad którym tak się rozpływały. Dlatego Nate nazwał go „Księciem”. W tamtej chwili postanowiłam trzymać się od niego z daleka. Skoro mógł mnie dręczyć po tym, jak na mnie wpadł, nie chciałam nawet wiedzieć, jakie szkody mógłby wyrządzić, nie ponosząc żadnych konsekwencji. W końcu był Likanem – dziesięć razy silniejszym, dziesięć razy szybszym. – Powinnyśmy iść, dyrektorka internatu oczekuje nas za dziesięć minut – odezwała się Trinity, zerkając na telefon. – Po co? – Oprowadzi nas po terenie – odpowiedziała Amy. – W takim razie chyba powinnyśmy ruszać. ~ Gdy dotarłyśmy do głównego holu w budynku uzdrowicieli, duża grupa pierwszoroczniaków już tam czekała, rozmawiając między sobą. Esther, kobieta, która przedstawiła się wcześniej, stała na podwyższeniu. W sekundzie, w której weszłam do pomieszczenia, jej wzrok padł na mnie i skinęła mi przyjaźnie głową, co odwzajemniłam. Czekałam, aż odwróci wzrok, ale tego nie zrobiła. Z jakiegoś powodu Esther wciąż się we mnie wpatrywała. Zmrużyłam oczy, łamiąc sobie głowę nad przyczyną. – Patrzcie, to Chrystal! Amy trąciła mnie w ramię, a ja odwróciłam się, podążając za jej wzrokiem. Spoczął on na przepięknej, opalonej dziewczynie z długimi, prostymi, rudymi włosami, stojącej w grupie innych dziewcząt. Chrystal miała na sobie krótką, różową spódniczkę tenisową i różowy top, które wyglądały na drogie. Wystarczyło jedno spojrzenie, by stało się jasne, że nie było jej w akademiku, by nas powitać, ponieważ miała własne towarzystwo i standardy. Prawdopodobnie uznała już, że jej współlokatorki nie są dla niej wystarczająco dobre, nie dając nam nawet szansy na zapoznanie się. Jej energia była zupełnie inna niż jej brata, Nate’a, który wyglądał na tak miłego i przystępnego. – Pójdę się przywitać. Zobaczymy się później! – rzuciła Amy, po czym ruszyła w stronę Chrystal. Trinity zachichotała, gdy patrzyłyśmy, jak klepie Chrystal w plecy, próbując nawiązać rozmowę. – I zostały tylko dwie. – Nie chcesz jej poznać? – zapytałam szczerze zaciekawiona. Trinity zrobiła zniesmaczoną minę, kręcąc głową. – Może i jest szlacheckiej krwi, ale to nie znaczy, że może nas traktować jak śmieci. Gdyby naprawdę chciała nas poznać, byłaby w akademiku. Uśmiechnęłam się, zgadzając się z Trinity. – Tak, masz rację. Miło spotkać kogoś, kto widzi sprawy w ten sam sposób. – Uwaga! – zawołała Esther. Głosy w holu powoli cichły, gdy wszyscy odwrócili się, by na nią spojrzeć. – Witajcie wszyscy w Akademii Gwiezdnego Pyłu. Jestem Esther, wasza Dyrektor Internatu i jedna z Wielkich Mistrzyń Uzdrowicielstwa. Mam przyjemność powitać was w miejscu, gdzie – mam nadzieję – spędzicie najlepsze cztery lata swojego życia. Wszyscy wokół mnie zaczęli klaskać, więc niezręcznie dołączyłam do oklasków. – Akademia Gwiezdnego Pyłu to miejsce, gdzie będziecie się uczyć, rozwijać i budować przyjaźnie na całe życie... i wiem, że wielu z was jest zdenerwowanych – kontynuowała Esther, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. Odwróciłam wzrok. – Ale chcę, żebyście wiedzieli, że moje drzwi są zawsze otwarte, bez względu na wszystko. Trinity szepnęła: – Zawsze tak mówią, ale nigdy nie dotrzymują słowa. Zachichotałam, po raz kolejny przyznając jej rację. Zawsze tak było. Wspierali wszystkich, dopóki czyjaś rodzina nie przestawała płacić czesnego. – A teraz proszę za mną – poinstruowała Esther. Kątem oka zauważyłam Amy idącą z Chrystal. Wyglądało na to, że Chrystal wzięła ją pod swoje skrzydła, co miało sens, biorąc pod uwagę ekscytację Amy na myśl o poznaniu jej. Esther oprowadziła nas po całym kampusie, wyjaśniając, że ten tydzień będzie poświęcony na eksplorację i poznawanie podstawowych zasad. Nie wolno nam było spędzać nocy w męskich akademikach, obowiązywała ścisła godzina policyjna, co oznaczało zakaz opuszczania akademików po dziesiątej, zakaz nieautoryzowanych przemian czy jakiegokolwiek innego użycia mocy, a zwłaszcza zakaz walk, chyba że na placu treningowym w obecności nauczyciela. Do trzech razy sztuka i wylatujesz. – Równie dobrze mogłam złożyć podanie do więzienia – mruknęła Trinity, rozśmieszając mnie, gdy szłyśmy z kilkoma innymi pierwszoroczniakami, których poznałyśmy po drodze. Wycieczka zakończyła się w auli akademickiej. – Rozejrzyjcie się jeszcze, cieszcie się tygodniem... a ja was zostawiam, dziewczęta – powiedziała Esther. Wszyscy podziękowali jej chórem, ale po raz kolejny jej oczy spoczęły na mnie. Wciąż zastanawiałam się, o co jej chodzi i dlaczego poświęca mi tak wiele uwagi. Gdy zniknęła nam z oczu, próbowałam dołączyć do rozmowy dziewczyn, ale one były już zbyt głęboko w temacie. – Dosłownie przed chwilą nas minął. Podobno jest na drugim roku SWiP – powiedziała podekscytowana jedna z dziewczyn. – Czego? – zapytałam, czując się zagubiona. – Strategia Walki i Przywództwo? Znowu mówią o Likańskim Księciu – wyjaśniła Trinity. – Aaa... Temat ten niespecjalnie mnie interesował. Wszyscy zdawali się mówić tylko o tym cholernym Likańskim Księciu. Rozmowa toczyła się beze mnie i nudziła mnie tak bardzo, że poczułam nagłą potrzebę skorzystania z toalety. – Czy ktoś wie, gdzie jest łazienka? – zapytałam. Trinity wskazała kierunek. – Chyba tam... chcesz, żebym z tobą poszła? – Nie, poradzę sobie. Dzięki! Podążając za instrukcjami Trinity, stanęłam w końcu przed dwojgiem zamkniętych drzwi z niejasnymi symbolami. – Jasne, czemu nie? – mruknęłam, próbując podjąć decyzję. Jeden z symboli przypominał nieco sukienkę, więc uznałam, że to ta dla kobiet. Wchodząc do łazienki, zobaczyłam, że jest pusta, i skierowałam się do jednej z kabin. Po załatwieniu potrzeby podeszłam do umywalki, rozcierając mydło w dłoniach, zanim je spłukałam. Ale gdy zakręcałam kran, usłyszałam dźwięk dobiegający zza rogu. Serce podeszło mi do gardła. Jakim cudem przegapiłam całą część łazienki? Zaciekawiona, ale bardziej przerażona, bo wiedziałam, że coś schrzaniłam, wyjrzałam zza rogu, widząc dokładnie to, czego się spodziewałam. Ku mojemu przerażeniu zobaczyłam pisuary i faceta stojącego do mnie tyłem, zapinającego rozporek dżinsów. Wstrzymałam oddech, wpadając w panikę; wiedziałam, że muszę wyjść cicho, zanim mnie zauważy. Ostrożnie zrobiłam krok w tył, tylko po to, by uderzyć stopą w kosz na śmieci, co wywołało głośny brzęk. Szlag. Chłopak odwrócił się gwałtownie, z napiętym wyrazem twarzy i zaciśniętą szczęką. Żołądek podszedł mi do gardła. Mimo że widziałam jego twarz po raz pierwszy, natychmiast rozpoznałam jego sylwetkę. To był Likański Książę, Kylan, i szedł w moją stronę ze spojrzeniem tak zimnym, że mogłoby zabić. Wszystko zdawało się dziać w zwolnionym tempie, gdy podchodził bliżej i bliżej... aż stanął przede mną, pozostawiając między nami zaledwie kilka cali odstępu. Nerwowo przygryzłam dolną wargę, przerażona tym, co z tego wyniknie. Byłam tak zawstydzona, że dźwięk mojego własnego bicia serca odbijał się echem w moich uszach. Oczy księcia wwiercały się w moje i wyglądał na wkurzonego. Zastygłam w bezruchu, z pustką w głowie, niepewna, co zrobić ani co powiedzieć.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2 – Jego Mały Szczeniaczek | Czytaj powieści online na FicSpire