**Violet**
– Nie stój tak. Chodźmy! – Trinity chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w stronę parkietu, gdzie bawiła się większość studentów.
Pociągnęłam za rąbek sukienki, niemal się przewracając.
– Jesteś pewna, że wyglądam dobrze? – spytałam, przekrzykując głośną muzykę.
Trinity zgarnęła dwa drinki z mijanej tacy i podała mi jednego.
– Oczywiście, że tak. Wyglądasz seksownie – krzyknęła.
Westchnęłam, nie zgadzając się z nią, podczas gdy mój wzrok błądził po tłumie. Nie czułam się seksownie – czułam się głupio i nie na miejscu. Wszystkie te dziewczyny wyglądały dobrze, bo miały pewność siebie, która temu towarzyszyła.
Trinity zarzuciła mi ręce na szyję i zaczęła kołysać się na boki, zmuszając mnie do ruchu.
– No, i o to chodzi! – powiedziała, a ja w odpowiedzi posłałam jej lekki, wymuszony uśmiech.
Głośny, przesadzony śmiech przebił się przez muzykę. Spojrzałam w bok, by zobaczyć, skąd dobiega, i okazało się, że to nikt inny jak nasza współlokatorka, która była raczej jak duch – Chrystal.
Stała z Kylanem, Nate'em i Amy. Dziwne uczucie przeszyło moje ciało, gdy mój wzrok padł na księcia Lykanów.
Chrystal powiedziała coś, kładąc dłoń na skórzanej kurtce Kylana, ale on nie zareagował.
Jego twarz była równie kamienna, co wcześniej w toalecie. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, jego sięgające ramion włosy były rozpuszczone, ale dziś wieczorem miał je spięte w kok.
Chłodny, a jednak niezaprzeczalnie przystojny. To byłby dobry sposób, by go opisać.
Chrystal wyglądała olśniewająco. Miała na sobie różową sukienkę mini, która opinała jej ciało, a rude włosy pięknie opadały na ramiona.
Pasowali do siebie idealnie i oboje byli atrakcyjni. Łatwo było zrozumieć, dlaczego kiedyś się spotykali.
Dlaczego w ogóle obserwowałam tych ludzi?
Próbowałam odwrócić wzrok, ale poniosłam sromotną klęskę. Moje oczy pozostały przyklejone do nich.
– Jeśli nie jesteś zainteresowana, to przestań się na niego gapić – zaśpiewała Trinity, trącając mnie żartobliwie.
Oderwałam wzrok, wściekła na samą siebie za to, że się zdradziłam. Naprawdę nie byłam zainteresowana i naprawdę mnie to nie obchodziło.
– Nie gapiłam się.
Trinity posłała mi sarkastyczne spojrzenie.
– Nie próbuj tego zrozumieć. Słyszałam, że oni tak mają. Zrywają ze sobą i schodzą się z powrotem co drugi tydzień.
– Cieszę się ich szczęściem – powiedziałam, wzruszając ramionami. – Ale ledwo znam gościa, a on nie jest zbytnio miły, więc naprawdę mnie to nie obchodzi.
Trinity uniosła brwi, nieprzekonana.
– Wiesz co? Mogę wymienić dziesięciu facetów gorętszych od niego – powiedziała, rozglądając się po tłumie. – Weźmy na przykład jego! – wskazała palcem na przechodzącego chłopaka.
Podążyłam za jej wzrokiem i niemal się udławiłam, gdy zobaczyłam, na kogo wskazuje – mojego brata, Dylana. Aż mnie zemdliło, gdy próbowałam wyrzucić ten obraz z głowy.
– Nawet nie widziałaś jego twarzy – sprzeciwiłam się. – Widziałaś tylko plecy.
– No i? – Trinity zamrugała. – Ma szerokie ramiona, ciemne włosy, dobre wyczucie stylu i to wszystko, co muszę wiedzieć.
Zaśmiałam się z jej wniosków i skupiłam na muzyce. Po kilku kolejnych drinkach wreszcie się rozluźniłam i byłam w stanie o wszystkim zapomnieć.
O moich zmartwieniach, niepewności, presji dopasowania się.
Po raz pierwszy od lat czułam, że naprawdę dobrze się bawię.
Wszystko było dobrze, dopóki muzyka nagle nie ucichła. Zastąpił ją głośny, nieprzyjemny dźwięk, po którym nastąpiło kilka stuknięć w mikrofon. Tłum zwrócił uwagę na źródło hałasu – był to Nate, stojący na małym podwyższeniu.
– Raz, raz... czy wszyscy mnie słyszą?
Ludzie wiwatowali w odpowiedzi.
– To się dzieje! – pisnęła Trinity.
– Świetnie! Witam wszystkich na dorocznym Festiwalu Światła Gwiazd! – Nate podkręcał tłum, otrzymując w zamian tę samą energię. Gdy wiwaty ucichły, kontynuował:
– Mógłbym wygłosić wam wszystkim długą, nudną mowę powitalną... – wyszczerzył zęby – ale wszyscy wiemy, po co tak naprawdę tu przyszliście.
Studenci wstrzymali oddech, gdy Nate wyciągnął z kieszeni coś, co wyglądało na małą buteleczkę z eliksirem. Wzniósł ją wysoko w górę, prezentując srebrzysty blask wirujący wewnątrz szkła.
– Violet... to oddech Bogini Księżyca – szepnęła Trinity.
Zmarszczyłam brwi.
– Co Bogini Księżyca?
– Jak wszyscy wiecie, gdy otworzę ten eliksir, może się okazać, że właśnie w tej chwili znajdziecie swojego przeznaczonego.
Studenci zareagowali, wszyscy popychali się nawzajem, by podejść bliżej, ale mi się nie spieszyło. Przypadkiem zauważyłam Chrystal obejmującą Kylana, tulącą się do niego z szerokim uśmiechem. Przewrócił oczami i odepchnął ją.
– Cokolwiek wydarzy się dalej – ciągnął Nate, a ja znów odwróciłam głowę – proszę, przenieście to do akademików. Pamiętajcie, nikt nie chce oglądać waszych spraw, a prezerwatywy są w każdym budynku. Nie zróbmy dziś żadnych futrzastych dzieciaków!
Tłum wybuchnął śmiechem, podczas gdy mój żołądek ścisnął się z niepokoju. To wszystko stawało się zbyt przytłaczające. Przeznaczeni, magiczne eliksiry, wilcze dzieci...
Czy nie moglibyśmy po prostu pominąć tej części i skupić się na akademii?
– Pięć... – Nate zaczął odliczać, a tłum dołączył do niego. – Cztery, trzy, dwa, jeden!
Otworzył butelkę i kilka sekund później wielka chmura dymu popłynęła na parkiet.
Muzyka znów uderzyła, ale mgła gęstniała, docierając nawet do moich okularów. Prawie nic nie widziałam, a próba ich przetarcia tylko pogorszyła sprawę.
– Trinity!
Brak odpowiedzi.
– Trinity! – zawołałam ponownie, ale zniknęła. Przez gęstą mgłę zgubiłam ją w tłumie.
Na domiar złego, moje ciało nagle zapłonęło. Gorąco rozprzestrzeniało się od policzków, przez tułów, aż po kończyny. Lumia warknęła w mojej głowie, jej głos był głośniejszy niż zwykle.
Coś się działo.
Czy to przez okulary?
Musiałam się stąd wydostać.
Wpadłam w panikę, przepychając się przez tłum, wciąż nic nie widząc.
– Przepraszam! – mamrotałam, wpadając na ludzi, tylko że nie widziałam, kogo przepraszam.
Gdy w końcu zeszłam z parkietu, chwyciłam serwetkę i przetarłam okulary, uważając, by ich nie zdjąć.
To nie okulary były problemem. Nie mogły być.
Moje serce wciąż waliło, ciało parowało, a czubki palców mrowiły.
„Idź za nim!” – warknęła Lumia, stając się natarczywa. Nigdy wcześniej taka nie była.
– Za czym? – szepnęłam, zdezorientowana.
Dostrzegłam chłopaka znikającego w lesie, oddalającego się od festiwalu, i bez namysłu ruszyłam za nim. Moje ciało poruszało się samoistnie.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale szczerze mówiąc, nie byłam nawet pewna, czy to wciąż ja. Traciłam kontrolę, a to była jedyna rzecz, której bałam się najbardziej.
Gdy zagłębiałam się w las, potykając się o korzenie, muzyka cichła za moimi plecami. Chłopak przede mną poruszał się szybciej. Wiedział, że go śledzę. Chciałam przestać, ale nie mogłam. Lumia mi nie pozwalała.
Zaczęłam zdawać sobie sprawę, co się ze mną dzieje. Eliksir, dym... Lumia.
Ten chłopak musi być moim...
Po chwili chłopak wreszcie się zatrzymał. Wciąż stał do mnie tyłem. Zamarłam, łapiąc oddech, zanim głośne dzwonienie wypełniło mi uszy. W tamtym momencie widziałam tylko jego, stojącego tam w ciemnym lesie.
Powoli postać się odwróciła. Dech zaparło mi w piersi.
To był Kylan.
Jego zimne oczy wpatrywały się prosto we mnie. Jego spojrzenie było mroczne, niebezpieczne – a mój żołądek się ścisnął.
Zrobił krok w moją stronę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Nie podszedł zbyt blisko. Zachował wystarczający dystans, jakby widok mnie go odrzucał.
– Dlaczego mnie śledzisz? – warknął z wściekłością.
Nie poruszyłam nawet mięśniem. Serce obijało mi się o żebra, gdy chłonęłam jego gniew. Wiedział dlaczego. Musiał też to czuć, to dziwne uczucie, które zaciągnęło mnie do lasu.
– Ja... ja nie wiem – szepnęłam.
Nie uzyskawszy odpowiedzi, którą podejrzewał, Kylan ryknął z frustracji. Zanim zdążyłam pomyśleć trzeźwo, poruszył się z niesamowitą prędkością i pchnął mnie mocno na drzewo.
Wydałam cichy okrzyk, plecy lekko mnie zapiekły, ale jedyne, na czym mogłam się skupić, to te ciemne oczy. Były wściekłe, zdezorientowane... głodne. Jego twarz była o cale ode mnie, tak blisko, że czułam jego oddech na skórze.
I znowu to poczułam. To palące uczucie rozchodzące się po każdej części mojego ciała, a tym razem było dziesięć razy bardziej intensywne.
Próbowałam z tym walczyć, naprawdę próbowałam – ale zanim zdołałam się powstrzymać, te straszne słowa, których miałam nadzieję nie wypowiadać przez co najmniej kilka lat, wymknęły się z moich ust.
– Przeznaczony.
W chwili, gdy to słowo opuściło moje usta, Kylan wypuścił ostro powietrze. Jego oczy wciąż były pełne gniewu, ale jego ręka powędrowała do mojej twarzy. Przesunął dwoma palcami od policzka do moich ust, a kiedy je rozchyliłam, przeniósł je na mój podbródek.
To było prawie jak ostrzeżenie.
Ja prowadzę, ty podążasz.
Jak ktoś, kogo tak bardzo nienawidziłam, mógł wzbudzić we mnie coś tak potężnego?
Ku mojemu zaskoczeniu, Kylan pochylił się bliżej, aż jego usta znalazły się o cale od moich. Jego spojrzenie stało się nieco łagodniejsze, bardziej zdezorientowane i przez chwilę naprawdę myślałam, że mnie pocałuje.
Ta myśl powinna mnie przerażać. Powinnam się odsunąć, ale tego nie zrobiłam. Nie mogłam, i on też nie mógł.
Słyszałam tylko odgłos naszych ciężkich oddechów wypełniający las. Czas stanął w miejscu... a potem jego usta zderzyły się z moimi.
Pocałunek był szorstki, niemal desperacki, jakby próbował udowodnić, że to będzie pierwszy i ostatni raz. Jego dłonie chwyciły mnie w talii, przyciągając bliżej, a ja rozpłynęłam się w nim.
Westchnęłam w jego usta, gdy jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele, a jego język wślizgnął się między moje wargi.
Pocałunek się pogłębił i bez zastanowienia chwyciłam kołnierz jego skórzanej kurtki. Trzymałam go mocno, jakbym nigdy nie zamierzała puścić – i co dziwne, wcale nie chciałam.
Kylan wydał z siebie niski warkot, przyciskając mnie mocniej do drzewa. Sposób, w jaki czułam jego usta na moich, sprawił, że wszystko inne zniknęło.
Zatraciłam się w nim.
Lumia znów była spokojna.
Ale wtedy Kylan się odsunął. Miał wciąż zamknięte oczy, opierał czoło o moje, gdy oboje łapaliśmy powietrze.
To był mój pierwszy pocałunek...
Co się, do cholery, właśnie stało?
Jakby wyrwany z powrotem do rzeczywistości, znów otworzył swoje zimne oczy. Chwycił mnie za podbródek, zmuszając, bym napotkała jego wzrok.
Chciałam się odezwać, zapytać, co to znaczy, jakie ma zamiary – ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usta Kylana drgnęły w gniewie.
– Jesteś... – wypluł z obrzydzeniem – ...żałosnym szczeniakiem niskiej rangi.
Moje serce rozpadło się na kawałki. Ogień, który czułam podczas naszego pocałunku, został całkowicie ugaszony. Mój umysł znów się oczyścił. Nasze pierwsze spotkanie, kiedy mnie przewrócił, nadało już ton naszej relacji i nic nie mogło tego zmienić. On mnie nienawidził, a ja nienawidziłam jego.
– Nie jesteś moją przeznaczoną – Kylan zacisnął uchwyt na moim podbródku, sprawiając, że się skrzywiłam. – Nigdy.
Po czym odszedł...
















