logo

FicSpire

Jego Mały Szczeniaczek

Jego Mały Szczeniaczek

Autor: Sylvia Montague

Rozdział 6
Autor: Sylvia Montague
2 gru 2025
Violet – Niech mnie ktoś zabije! – jęknęłam, chowając głowę w poduszkę. Zajęcia nawet się jeszcze oficjalnie nie zaczęły, a ja już byłam wykończona. Jak w ogóle miałam się skupić po tym wszystkim, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu? Wielu mówiło, że odnalezienie swojego przeznaczonego będzie magiczne, jak coś z bajki. Twój partner miał być twoją bratnią duszą – ale mój? Mój był partnerem z najgłębszych czeluści piekła. Był obrzydliwy, to zwykły śmieć – człowiek o zimnym sercu. Najpierw mnie pocałował, potem kazał trzymać się z daleka, a następnie poszedł za mną do akademika. Nic z tego nie miało sensu. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam tylko przebłyski ust Kylana na moich i nienawidziłam tego. Jakby tego było mało, wszystkie dziewczyny mówiły tylko o tym, że sypia z Chrystal i że ta dwójka do siebie wróci. Nie przeszkadzało mi to. Właściwie gówno mnie to obchodziło – ale Lumia miała złamane serce. Nienawidziłam go każdą cząstką siebie, a kiedy widziałam go na korytarzu, dostrzegałam to w jego oczach. Czuł to samo. Będąc dobrą osobą, chciałam go odrzucić tu i teraz, żeby ułatwić sprawę nam obojgu – ale zanim zdążyłam wydusić z siebie słowa, on zniknął. Kylan zamierzał mnie odrzucić w pewnym momencie. To był powszechnie znany fakt. Chciałam to tylko zrobić, zanim on będzie miał okazję. Usłyszałam trzy puknięcia do drzwi, zanim się otworzyły. – No dalej, bierz torbę i chodźmy! – Rozpoznałam głos Trinity. – Nie chcesz pobrudzić poduszki makijażem. Podniosłam głowę, żeby zgromić ją wzrokiem. – Nie mam makijażu. – Och? – zmarszczyła brwi. – No to śliną. Chodź, idziemy. Z jękiem zwlokłam się z łóżka. Chwyciłam torbę i ruszyłam za nią. – Jaki jest sens dzielenia pokoju, skoro i tak jesteśmy tu głównie we dwie? – prychnęła Trinity, gdy szłyśmy. Miała na myśli Chrystal i Amy, nasze współlokatorki, które rzadko bywały na miejscu. Wzruszyłam ramionami. – Mi to nie przeszkadza. Przez ten tydzień stało się dla mnie jasne, że i tak nie nawiążę więzi z tymi dwiema likankami. Nie tak, jak z Trinity. Była miła, zabawna, wyluzowana i czułam się tak, jakbyśmy przyjaźniły się od wieków. Nasza więź wydawała się naturalna. – Może wpadniemy na mojego przeznaczonego i w końcu cię mu przedstawię! – Oczy Trinity rozbłysły. Wymusiłam uśmiech. – Tak, może. Trinity znalazła swojego partnera na Festiwalu Gwiezdnego Światła i od tamtej pory nie przestawała o nim mówić. Przez cały ten tydzień musiałam słuchać o tym, jaki jest wysoki, przystojny i miły – a mimo to odmawiała poparcia tych twierdzeń zdjęciem. Twierdziła, że to ktoś, kogo muszę poznać osobiście. Cieszyłam się jej szczęściem, naprawdę. Zasługiwała na cały świat i jeszcze więcej, ale myśl o tym, jak różnie potoczyły się sprawy dla niej, napawała mnie goryczą. Moje doświadczenie było tak upokarzające, że nawet nie powiedziałam jej o znalezieniu mojego. Trinity trąciła mnie ramieniem. – Nie smuć się, że jeszcze nie znalazłaś swojego partnera. Może nie ma go w tej szkole. – Ta – mruknęłam, odwracając wzrok. – Może. Chwilę później dotarłyśmy do zatłoczonego holu akademickiego. Trinity przyciągnęła mnie do mocnego uścisku. – Muszę iść w tamtą stronę – wskazała na inne skrzydło budynku. – Ale życzę ci udanego pierwszego dnia! A jeśli będziemy się z kimś bić, pisz do mnie! Roześmiałam się, patrząc, jak odchodzi. – Napiszę! Niestety, nie miałyśmy dzisiaj żadnych wspólnych zajęć. Wiedziałam, że nie mogę polegać na niej przez cztery lata i muszę radzić sobie sama – ale nie byłoby przesadą stwierdzenie, że już za nią tęskniłam. Idąc korytarzem, rozglądałam się za moją salą. Kiedy w końcu ją znalazłam, wzięłam głęboki oddech, zmuszając się do wyrzucenia z głowy wszelkich myśli o Kylanie. Co się stało, to się stało, a teraz nadszedł czas, żebym się skupiła. Moimi pierwszymi zajęciami tego dnia były podstawy uzdrawiania. Weszłam do klasy, od razu dostrzegając Esther, naszą opiekunkę, stojącą na przedzie. Posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. Rozglądając się po sali, szukałam wolnego miejsca, ale wtedy go usłyszałam. Ten znajomy, irytujący śmiech. Spojrzałam w stronę, z której dochodził dźwięk, i zobaczyłam Chrystal siedzącą na stole, otoczoną przez swoje sługuski, w tym Amy. Śmiały się i szeptały, ale ich oczy były zwrócone na mnie. Nie wiedziałam, czy śmiały się ze mnie, czy ze mną – i szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie to. Wiedziałam tylko, że muszę znaleźć miejsce jak najdalej od nich, co też uczyniłam. Nie chciałam wdawać się w zatargi z Chrystal, nie wtedy, gdy miałam już dość kłopotów z Kylanem. Jeden szlachetnie urodzony likan w zupełności wystarczył. – Dzień dobry wszystkim! – przywitała się Esther, gdy tylko usiadłam. – Zanim zaczniemy, chcę zrobić szybką rundę zapoznawczą. Imię, wiek, skąd jesteście... Wszyscy jęknęli, ale Esther kontynuowała, wyraźnie nie przyjmując odmowy. Na szczęście byłam pierwsza, ale gdy wszyscy zostali zmuszeni do przedstawienia się, moje myśli odpłynęły gdzie indziej. – Dzisiaj przeprowadzimy proste ćwiczenie z uzdrawiania. Bez obaw, to tylko po to, żeby zobaczyć, na jakim etapie jest każdy z was, więc bez presji. Wyjaśniła zadanie szczegółowo, ale moje myśli znów błądziły. – Każda z was dostanie akwarium z trzydziestoma małymi rybkami – powiedziała Esther. – Celem jest wzmocnienie przynajmniej jednej z osłabionych ryb za pomocą waszych zdolności uzdrawiania. Powodzenia! Przegapiłam połowę jej instrukcji, ale nie dbałam o to. Ćwiczenie z rybami było podstawą, której nauczyłam się w młodym wieku. Był to standard wśród uzdrowicieli watahy Krwawej Róży – a wszyscy szkoliliśmy się pod okiem najsilniejszej uzdrowicielki watahy, starej, szanowanej kobiety, która uczyła również moją mamę. Spojrzałam na akwarium, które postawiono przede mną. Kręcąc palcem, uzdrowiłam jedną rybkę, ponieważ chciałam nie rzucać się w oczy. Nie chciałam wyróżniać się ani zostać zaszufladkowana jako kujonka czy chwalipięta. Tak właśnie było w domu, a nie chciałam powtórki z rozrywki. Kiedy usłyszałam rozmowy i pełne podziwu oklaski, odwróciłam głowę w stronę stolika Chrystal. – Piętnaście ryb – Esther skinęła głową, poprawiając okulary na nosie. – Dobra robota, Chrystal. Skoro brałaś już udział w tych zajęciach w zeszłym roku, jestem pewna, że możesz poprowadzić inne dziewczyny. Chrystal uśmiechnęła się z wyższością, zakładając rudy kosmyk za ucho. Naprawdę myślała, że jest kimś wyjątkowym. Nienawidziłam jej z pasją, ale nie z jej powodu – lecz przez niego. *Ona nie może nami rządzić. Robiłyśmy to już wiele razy.* Lumia wdarła się do mojego umysłu. *Pokaż jej!* Zacisnęłam pięści, wpatrując się w ryby w moim akwarium, gdy gniew opanował moje ciało. *Najpierw ukradła naszego partnera, a teraz kradnie nam światło reflektorów. Nie jest najlepszą uzdrowicielką w tej klasie.* Trudno było nie skupiać się na głosie Lumii, gdy popychała mnie ku krawędzi. Nie było powodu, dla którego Kylan miałby mnie tak nie lubić, skoro otaczał się kimś takim. To nie było sprawiedliwe. *Skończ z tą suką, Violet.* – Nie... Zanim zdążyłam to powstrzymać, Lumia wygrała. Woda w akwarium gwałtownie chlusnęła, a wszystkie trzydzieści ryb zaczęło pływać. Po sali rozległy się westchnienia, gdy wszyscy wstali, by zgromadzić się wokół mojego stanowiska. Policzki mnie piekły, czułam na sobie wzrok wszystkich. Nienawidziłam bycia w centrum uwagi, a przez tę zazdrosną wilczycę miałam jej teraz aż nadto.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 6 – Jego Mały Szczeniaczek | Czytaj powieści online na FicSpire