Perspektywa Ashley
Ryan wchodzi pierwszy, otwierając te szklane drzwi, które wyglądały naprawdę groźnie. Nabieram powietrza, bardzo potrzebnego, wpatrując się w wiele twarzy wewnątrz tej zdecydowanie za małej restauracji. Już od samego patrzenia czuję się klaustrofobicznie.
Słyszę krzyki, pochwały, gdy Ryan daje znać o swojej obecności. Przewracam oczami, wiedząc, że zaraz zostaniemy otoczeni przez grono jego wielbicieli. Sięgam po gumkę, rozdzielam moje czarne kosmyki na dwie części i oddalam je od siebie, aż gumka będzie wystarczająco mocno zaciśnięta.
Wydycham powietrze, gdy obok mnie pojawia się Blake. Czuję jego zapach, nutę mięty i wody po goleniu. Widzi, że wpatruję się w tłum rozwrzeszczanych nastolatków otaczających Ryana, zasypujących go pytaniami. Wie, że jego kolej nadejdzie zaraz.
"Wiesz, powinnaś się trochę wyluzować, przecież nic ci nie mogą zrobić, Ryan i ja tu jesteśmy" - zapewnia.
Ale właśnie o to chodzi, że kiedy nie ma w pobliżu Blake'a i Ryana, traktują mnie jak śmiecia pod ich drogimi butami. Prawda jest taka, że niewiele mówię, ale i tak nie chciałabym rozmawiać z tymi snobistycznymi bogatymi dzieciakami.
Jednak wciąż mnie to irytuje, że kiedy jestem w pobliżu chłopaków, oni jakimś cudem stają się milsi w stosunku do mnie. Znikają ich groźne miny i oceniające spojrzenia, ale to nie to samo, kiedy jestem sama.
Cóż, chyba na to zasługuję za przyjaźń z najpopularniejszymi chłopakami w szkole. A na dodatek, są tak obłędnie przystojni. Tak, od samego początku byłam skazana na te pełne nienawiści spojrzenia dziewczyn.
Czuję ciężar na ramionach i wracam do rzeczywistości. Odwracam się i patrzę na Blake'a, mrużąc oczy, gdy promień słońca prawie mnie oślepia. "Chodź" - ponagla, ciągnąc mnie za sobą, jego ramię mocno przyciąga mnie bliżej jego zdecydowanie zbyt wysokiego ciała.
Jego zapach jest teraz silniejszy, prawie duszęcy. Moje serce podskakuje, zanim zaczyna walić jak szalone. Moje dłonie swędzą, żeby owinąć się wokół jego torsu i go przytrzymać, ale walczę z tym. Nie ma powodu, żebym dawała dziewczynom powód do myślenia, że jesteśmy razem, albo dawała im więcej powodów, żeby traktowały mnie jak gówno.
Jego ramię otwiera drzwi i jak magnes wszyscy zostają do niego przyciągnięci. Czuję, że kurczę się w jego ramionach i ogarnia mnie znajome uczucie nerwowości. Wyczuwając to, ściska moje ramię uspokajająco.
"Blake, stary, idziesz na imprezę dzisiaj wieczorem?" - pyta chłopak z piaskowymi włosami. Przysięgam, że widziałam go wcześniej na jednych z moich zajęć. Pewnie był jednym z tych dzieciaków, którzy siedzą z tyłu i wkładają nogi na biurko, żeby uchodzić za "cool".
"Blake, wciąż jesteś mi winien drinka" - chichocze kokieteryjnie dziewczyna. Blond włosy z niebieskimi końcówkami spływają jej po plecach. Krótki top, który ma na sobie, eksponuje kolczyk w pępku, który prawie przyprawia mnie o mdłości. Rozdarte szorty są na nią za ciasne i zastanawiam się, jak w ogóle może chodzić.
Pytanie za pytaniem leci w kierunku Blake'a i zaczyna mnie to poważnie irytować. To nie tak, jakby nie mieli go zobaczyć jutro. Przynajmniej pozwólcie mi najpierw coś zjeść, zanim będę musiała cierpieć słuchając tych śmiesznych flirtów.
Zsuwam ramię Blake'a z mojego ramienia i wymykam się z tłumu. To mały tłum w porównaniu z tym, kiedy jesteśmy w szkole. Dostrzegam Ryana przy jednym ze stołów i kiedy mnie widzi, woła mnie do siebie.
"Jesteście gwiazdami, a ja o niczym nie wiem?" - jęczę, opadając na krzesło.
Sięgam po menu i używam go jako desperackiego wachlarza. Przy tych wszystkich nastolatkach, którzy mnie otaczają, naprawdę myślałam, że się uduszę. Ryan odchyla głowę do tyłu i wybucha śmiechem. "Może i jesteśmy" - chichocze, a potem wzrusza ramionami. "A może po prostu jesteśmy tak przystojni i fajni, no bo kto mógłby się nam oprzeć?"
Prycham, poprawiając okulary. "Ja".
Ryan unosi brew. "Nie wydaje mi się". Jak tylko te słowa wymykają się z jego ust, spogląda na Blake'a. Moje serce wali w mojej piersi. Czy on wie, że podkochuję się w Blake'u? Czy właśnie przyznałam, że lubię Blake'a? O Boże, co ze mną nie tak?
Ale na szczęście nie dodaje nic więcej. "Zamawialiście już?" - pytam, chociaż znam odpowiedź. To tylko słaby sposób na odwrócenie nagłej niechcianej uwagi ode mnie.
Kręci głową i podnosi menu, studiując je. "Jaki jest w ogóle sens przeglądania menu, skoro i tak wiemy, co tu jest" - chichocze i rzuca nim na stół. Wzruszam ramionami i też rzucam swoim. "Prawda" - uśmiecham się, patrząc na Blake'a.
Wygląda na niezręcznego i trochę zirytowanego. Nie mogę powstrzymać cichego chichotu. "Co cię tak śmieszy?" - pyta Ryan, wyciągając telefon.
"Mina Blake'a, wygląda jakby miał zatwardzenie" - chichoczę, odwracając od niego wzrok.
"Powiem mu, że tak powiedziałaś" - śpiewa Ryan, a w jego oczach błyszczy psota.
Zaciskam na nim oczy. "Kapusiu".
Wystawia język dziecinnie i wraca do stukania w telefonie. "Dlaczego nazywasz go kapusiem?"
Głos Blake'a pyta za mną.
Wystrasza mnie to na tyle, że strącam solniczkę ze stołu, a jej zawartość się rozsypuje. "Wciąż niezdarna" - Blake cmoka językiem i siada. Jego krzesło jest naprzeciwko mojego, co daje mi świetny widok na niego.
"Nazwała mnie kapusiem, bo zagroziłem, że powiem, że powiedziałeś, że wyglądasz jakbyś miał zatwardzenie" - mówi Ryan, wciąż pisząc do cholera wie kogo. Pewnie do jednej z tych biednych dziewczyn, które myślą, że mają szansę powstrzymać jego uwodzicielskie zapędy. Ryan i związanie się z jedną dziewczyną, tak, to żart.
Kopnięciem go w goleń pod stołem, odczuwając przyjemność, gdy słyszę jego syknięcie bólu. "Więc w końcu pozbyłeś się swoich wielbicieli?" - pytam, próbując bezskutecznie odwrócić pytanie.
"Więc wyglądałem jakbym miał zatwardzenie, co? Chcesz wiedzieć, jak wyglądam, kiedy dochodzę?" - uśmiecha się, powodując, że Ryan wybucha głośnym śmiechem. To zwraca na nas uwagę i czuję, że kurczę się w krześle.
Marszczę brwi, zanim moje oczy rozszerzają się ze zrozumieniem. Plączą mi się słowa, nie wiedząc, jak na to zareagować. Ale wiem na pewno, że jestem teraz czerwona jak pomidor.
"Blake, kochanie" - woła kobiecy głos, zanim otacza nas mdły, słodki zapach perfum. Ryan wydaje z siebie jęk niezadowolenia, ale nic nie mówi. Patrzę na nią, obserwując, jak jej blond kręcone włosy opadają na ramiona.
Skórzana spódnica, którą ma na sobie, podkreśla jej krągłości, a top jest tak obcisły, że jej piersi krzyczą o wolność. Czy jej rodzice nie widzieli, jak jest ubrana, zanim wyszła z domu?
Gdyby mój tata zobaczył mnie tak ubraną, dostałabym lanie na kilka dni.
Odwraca się do mnie, jej błękitne oczy spotykają się z moimi. Uraza pływa w tych niebieskich oczach, kiedy mnie ocenia, zanim ją ukrywa. "Ashley".
"Stacy" - odpowiadam.
















