– Chyba tego nie robisz? – zapytała Emily nieco piskliwym głosem. Znajdowały się właśnie w jednym z największych salonów w Teksasie.
Był to jej salon o nazwie „The Place” (Miejsce).
Kiedy Emily zdecydowała się nazwać go po prostu MIEJSCE, Calista wybuchnęła śmiechem, zastanawiając się, dlaczego wybrała tak dziwną nazwę dla baru. Nie wiedziała jednak, że jej przyjaciółka traktuje to dosłownie; chciała, by wszystko się wyróżniało, łącznie z nazwą.
Mądrość Emily zwróciła jej uwagę, gdy poszła na imprezę do znajomego w college'u. Wiedziała, jak przyciągnąć odpowiednią osobę, a jej przyjazne gesty wobec wszystkich natychmiast ją urzekły.
– Jak zareagowała twoja rodzina? – zapytała Emily, skinąwszy głową w stronę głośnej muzyki. – To będzie dla nich szok, biorąc pod uwagę tak krótki czas.
– Nie dałam im czasu na przetrawienie tego, Emmy. Wyprowadzamy się pojutrze i tyle.
– Uważam, że jesteś okrutna – dodała Emily niezadowolonym tonem. – Nie możesz tak po prostu odcinać się od życia, bo boisz się, że on może cię nie szukać. Boisz się, że nie pójdziesz dalej.
– Emmy, już ci mówiłam. Nie kocham go – odparła Calista, zmęczona już tą rozmową. Wciąż miała na sobie krótką spódnicę biurową w połączeniu z bluzką-marynarką, która dobrze komponowała się z jej karnacją. Włosy nadal miała starannie upięte w kok.
– Po co używasz tak mocnych słów? – dopytywała Emily, energicznie kręcąc głową na słowo „miłość”. Emily lubiła seks bez zobowiązań, ale Calista podejrzewała, że ta nadal jest dziewicą.
Kiedyś była taka sama, świeża i nietknięta, aż do trzech lat temu, kiedy straciła dziewictwo w najbardziej nierealny sposób. Dobrze pamiętała jego niezadowolenie po przerwaniu jej błony dziewiczej.
– Nie wezmę za to odpowiedzialności, Calista. Sama zdecydowałaś się zataić swoją seksualność, mimo że wielokrotnie pytałem.
Te słowa wtedy wcale nie bolały, ale teraz bolą.
– Pociąga cię, bez wątpienia. Założę się, że dlatego chcesz być tak daleko. Musiałaś wybrać akurat Filipiny.
– Nie uciekam od nikogo, po prostu wracam do domu. Moje korzenie są głęboko zapuszczone na Filipinach i jest tam wiele dobrych możliwości – wyjaśniła Calista, unikając spojrzenia na przyjaciółkę.
– Wiesz, że ci nie wierzę, nawet trochę.
– No cóż – powiedziała, przeciągając się. – Wyjechałam z domu w pośpiechu, nie chcąc odpowiadać na pytania po przekazaniu im wiadomości, ale w końcu wrócę do domu. – Calista zaśmiała się, podnosząc torebkę. – Dziękuję, Emily. Muszę iść, mam coś do zrobienia wcześnie rano.
– Jasne. Pozwól, że cię odwiozę – zaproponowała, idąc z nią w stronę wyjścia.
– Nie, już zamówiłam taksówkę – uśmiechnęła się Calista, wychodząc z głośnego otoczenia.
– Nigdy nie pozwalasz mi się odwieźć – nadąsała się, mocno trzymając ją za ręce, czekając na taksówkę.
– Wkrótce wychodzisz za mąż, Emmy. Nie powinnam stresować przyszłej żony – odparła Calista, czule pocierając jej dłonie.
– On tego nie zatwierdził, Cal. Myślę, że ma kogoś na oku. – Jej uśmiechnięta twarz sprzed chwili od razu posmutniała.
– Nie rozumiem, dlaczego jest tak niewrażliwy, że nie kocha kogoś tak słodkiego jak ty – Calista odwróciła się do niej całkowicie, mocno trzymając ją za ramię. – Po co przechodzisz przez ten stres, skoro możesz z łatwością znaleźć kogoś innego? Masz tylu adoratorów.
Calista tylko słyszała o jej narzeczonym i nigdy go nie spotkała ani nie widziała jego zdjęcia. Emily wspomniała, że ma to pozostać tajemnicą aż do ślubu, co trochę zaniepokoiło Calistę.
– Kocham go – wypaliła. – To, co do niego czuję, jest wyjątkowe, Cal, i zamierzam go zdobyć. Pozwolę mu robić swoje, ale on jest mój i go zatrzymam. Mój narzeczony.
Emily potrafiła być zdesperowana. Oprócz tego, że była urocza i idealna, dostawała to, czego chciała.
– Taksówka już jest – oznajmiła Calista, mocno ściskając przyjaciółkę przed wejściem do samochodu. Pomachała jej, a samochód odjechał.
Pomimo późnej pory jej ojciec nie spał, cierpliwie czekając na jej powrót.
– Tato? – zawołała, zaskoczona, gdy włączyła światło. – Co robisz po ciemku?
– Czekałem na ciebie, Cal – odparł ojciec, wskazując na sofę. – Usiądź, kochanie, musimy porozmawiać.
– Tato, jestem wykończona. Czy możemy porozmawiać o tym jutro?
– Nie, Calista. Obiecuję, że to będzie krótko – odparł, prosząc ją, by usiadła obok niego. – Twoja nagła wiadomość zaskoczyła mnie, córko, nie mówiąc już o tym, że powiedziałaś, że jedziemy na Filipiny. Jak mamy sobie poradzić z dialektem? Tam ledwo mówią po angielsku.
– Tato? – zawołała, ziewając. – Co sugerujesz?
– Czy nie możemy tam jechać?
– Praca jest męcząca, tato. Miałam długi dzień i jutro muszę być w pracy. Możesz wybrać dowolne miejsce, byle daleko od Teksasu – powiedziała, wstając, by iść. Podeszła do ojca i pocałowała go na dobranoc.
Calista poszła na górę, z ciężkim sercem z powodu kłamstw, które wielokrotnie powtarzała swojej rodzinie. Odkąd zaczęła spotykać się z Ranyą, przestała pracować.
Zadbał o to dzięki stałym płatnościom i prezentom, którymi ją obsypywał. Nie mogła się zmusić do ujawnienia prawdy zgodnie z warunkami umowy. To było poufne; nie mogła nikomu powiedzieć, nawet Emily, swojej najlepszej przyjaciółce.
Powiedziała Emily, że to tylko dobry przyjaciel, który jej pomaga. Pamiętała, jak Emily się śmiała, nazywając to „przyjaciele z korzyściami”, ale nie trwało to długo, zanim zaczęła coś czuć do swojego pomocnika.
Ranya zawsze był dla niej miły. Nie wdawał się w romantyczne uniesienia, nawet w pocałunki. Przechodził od razu do sedna, upewniając się, że nie jest zraniona i że doświadcza przyjemności.
Zrzuciła z siebie ubrania i weszła do wanny, zastanawiając się, dlaczego pozwoliła ojcu manipulować sobą, by zmieniła lokalizację. Za pieniądze, które zaoszczędziła, i te, które jej dał, zamierzała ułożyć sobie życie i uciec od niego jak najdalej.
Emily miała rację. Odcinała go, bo bała się, że może jej nie szukać. Że zostawi ją z masą emocji i wspomnień. Nie stworzyli żadnych wspomnień poza aktywnością w sypialni; wszystko inne pozostawało dla niej tajemnicą.
Jutro pójdzie do jego mieszkania, żeby wszystko wymazać. Nie zostanie mu nic, co mogłoby jej przypominać. Wszystko, czego dotknęła, wyrzuci. Nie pozwoli mu mieć natrętnych myśli o tym, jak w nią wnikał. Nie da mu tego zaszczytu.
Gdy ona brała kąpiel, w innej części miasta Ranya był ze swoją kochanką, kobietą, z którą po prostu lubił seks. Jej jęki wypełniały pokój, gdy w nią wnikał, próbując przypomnieć sobie te chwile, które razem spędzili w przeszłości. Czy poczuje ekscytację, gdy będzie wnikał w jej słodkie ciało.
– Ah, tak, Ranya – jęknęła Vivian, poprawiając się, by dotrzymać mu kroku.
Coś z nim było nie tak. Od chwili, gdy ją pocałował, aż do tego momentu, gdy był w niej, czuła pustkę.
Chwycił ją za nogę, próbując wejść głęboko, żeby sprawić jej przyjemność, ale jego serce i dusza nie chciały współpracować z tym, co robiło jego ciało.
Zamiast miłości, której pragnął, wyzwalał ból. Ból, do którego się przyzwyczaił. Nie jęczała już, tylko krzyczała.
– Ranya? – zawołała, łapiąc go za ręce, by powstrzymać go przed złamaniem jej na pół.
Wydał sfrustrowany jęk, wycofując się z niej.
Nie mógł jasno myśleć. Nie był w stanie wyrzucić jej z głowy po zakończeniu kontraktu. Był pewien, że wtedy nic nie czuł, ale pustka i ciężkie serce sprawiały, że miał ochotę wszystko roztrzaskać.
– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytała, naciągając na siebie koc, klękając obok niego na łóżku, dotykając go.
– Tak, Vivian – odparł, obdarzając ją krótkim uśmiechem. Nie był w stanie uśmiechnąć się szczerze, odkąd odeszła. Uśmiech zniknął z jego twarzy w dniu, w którym zabrała swoje rzeczy i opuściła jego dom.
Wsunął dłonie we włosy, próbując jasno myśleć. Może to wina. To musiało być to. Nie powinien był kończyć między nimi tak nagle. Może powinien był jej powiedzieć o tym wiele dni wcześniej, żeby ją przygotować.
Pieprzyć to. Nie byli w poważnym związku i było tylko logiczne, że zakończył to tak, jak mu się podobało.
– Przepraszam, Vivian – błagał, odwracając się do niej i obejmując jej dłonie.
Nie mógł dokładnie określić, co jest nie tak, dlaczego jest taki zdystansowany, dlaczego nie czuje żadnego podniecenia.
– W porządku, kochanie – powiedziała, zdejmując dłonie z jego uścisku i owijając jedną rękę wokół jego szyi, a drugą przeczesując jego gęste, czarne włosy.
– Nigdzie się nie wybieram, zaufaj mi. Mamy mnóstwo czasu, żeby to zrobić – powiedziała, przyciągając jego głowę do swoich piersi. Pozwolił na to i zamknął oczy, odcinając się od świata.
– Dlaczego jesteśmy w apartamencie na poddaszu w twoim biurze, Ranya? Dlaczego nie zabierzesz mnie do domu? – zapytała, przeczesując palcami jego włosy. Krótko otworzył oczy, po czym znowu je zamknął.
– Ktoś musi tam pojechać – odparł spokojnie, zasypiając. – To zajmie tydzień.
















