— Signora! — poprawiła go po raz setny, odkąd weszła do jego gabinetu. Uparcie nazywał ją panną Hamilton, co stawało się już nie do zniesienia.
— Nie sądzę, żeby twoje imię było mi potrzebne do tego kontraktu — odparł, spoglądając na akta leżące na biurku z kamienną twarzą.
— Naprawdę myślisz, że mój dziadek wyda mnie za ciebie, skoro nawet nie znasz imienia swojej przyszłej żony?
— Oficjalnie, pa
















