– Anthony! – zawołała pani MacQuoid, gdy Calista schodziła po schodach, gotowa do pracy. – Chryste, wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc.
– Dzień dobry, pani MacQuoid – przywitał Anthony, idąc w jej stronę do ogrodu, gdzie zbierała dojrzałe pomidory. – Ma pani złote ręce. Proszę, jaki pyszny i czerwony – pochlebił, uśmiechając się.
– Dziękuję, kochanieńki – rozpromieniła się, zrywając kolejnego po
















