PROLOG
Ramon Wayne, Alfa Watahy Krwawego Księżyca, zawiązał maskę na głowie. Był to cienki czarny pas, który zakrywał górną część twarzy, z wyciętymi otworami na oczy. Idealne przebranie.
Jego wataha była w stanie wojny ze Srebrnymi Łapami, a on właśnie odkrył idealny sposób na zakończenie wojny bez dalszego rozlewu krwi: porwać Sonię, jedyną córkę Alfy Fenrisa, i zażądać, aby spełnili jego żądania, zanim ją uwolni. Ramon wiedział, że rozpieszczona mała księżniczka jest bardzo ceniona przez ojca i siedmiu braci. Natychmiast ukłonią się jego żądaniom, aby zapewnić jej bezpieczeństwo.
PERSPEKTYWA SONII
Znowu pełnia! Nienawidziłam pełni. Przypominały mi, że minął kolejny miesiąc, a moi bracia wciąż walczyli w wojnie, którą mój ojciec postanowił rozpocząć pod wpływem impulsu. Miałam tylko nadzieję, że wszystko z nimi w porządku.
Usłyszałam pukanie zagłuszane głośnym wyciem jesiennego wiatru i uśmiechnęłam się. Nawet teraz mój ojciec wciąż przychodził, aby pożegnać mnie na dobranoc i pocałować w czoło, zanim zasnęłam.
"Wejdź, Tato," powiedziałam, z uśmiechem wciąż igrającym na moich ustach, gdy podeszłam do okien, aby wpatrywać się w nasz niesamowity ogród na dole.
Drzwi się otworzyły, a ja się odwróciłam, ale to nie był mój ojciec. Freya, moja pokojówka, chichotała złośliwie.
"Freya! Co ty tu robisz?" zapytałam, chociaż bardzo się cieszyłam, że tu jest. Freya i ja byłyśmy potajemnie najlepszymi przyjaciółkami. Ukrywałam to przed moim ojcem. Jakkolwiek kochający i czuły był mój ojciec dla mnie, wiedziałam, że potrafi być bardzo okrutny dla innych członków swojej watahy. Prawdopodobnie wygnałby Freyę za to, że ośmieliła się ze mną zaprzyjaźnić. Było wiele rzeczy, których mój ojciec o mnie nie wiedział, na przykład to, jak zwykle zakradałam jedzenie i wodę więźniom, i jak czasami kradłam jego pieniądze i dzieliłam się nimi wśród niewolników mieszkających w naszych kwaterach niewolniczych.
Freya znów zachichotała, wchodząc i zamykając za sobą drzwi.
"Wiesz, że przychodzenie tutaj jest trochę ryzykowne. Mój ojciec może przyjść w każdej chwili, żeby pocałować mnie na dobranoc."
Freya zlekceważyła moje obawy. "Phi! Alfa Fenris nie przyjdzie dziś wieczorem, zaufaj mi."
"Dlaczego?" zapytałam z niepokojem, czując, jak strach ściska moje serce. "Co mu się stało?" Mój ojciec tylko raz nie pocałował mnie na dobranoc, a było to w dniu śmierci mojej matki.
Freya wzruszyła ramionami. "Myślę, że miał coś bardzo ważnego do załatwienia. Darek przyniósł mu wiadomość o Alfie, który prosi o spotkanie przy granicach, czy coś w tym stylu. Ubrał się i wyszedł. Nie sądzę, żeby wrócił dziś wieczorem, ale nawet jeśli, to nie teraz."
Wpatrywałam się w nią, próbując sprawdzić, czy nie mówi mi czegoś jeszcze. Może próbowała w jakiś sposób sprawić, by nieprzyjemne wieści były dla mnie mniej szokujące.
"Sonia! Obiecuję, twój ojciec jest w porządku i nie wróci w najbliższym czasie. Możesz się zrelaksować."
Wypuściłam powietrze. "Okay, jeśli tak mówisz." Moje usta wygięły się w szeroki uśmiech. "To znaczy, że mamy cały czas świata! O, Freya!" Chwyciłam ją za obie ręce i zrobiłam z nią mały obrót. Obie śmiałyśmy się i byłyśmy trochę niestabilne na nogach, kiedy w końcu ją puściłam.
"Dobra! Wskakuj na łóżko i wypluj wszystkie soczyste szczegóły każdej plotki, jaką słyszałaś od zeszłego tygodnia, i to na rozkaz córki Alfy," powiedziałam żartobliwie, a ona zaśmiała się, ale pokręciła głową.
"Mam bardziej soczyste wieści niż zwykłe plotki. Znalazłam żołnierza Krwawego Księżyca na zewnątrz, w twoim ogrodzie."
Moje oczy rozszerzyły się ze strachu. Wataha Krwawego Księżyca to wataha, której mój ojciec wypowiedział wojnę. Moi bracia są obecnie na tamtym terytorium i walczą. Co robił tutaj żołnierz Krwawego Księżyca? Czy przyszedł zabić mojego ojca? Napadać na moją watahę?
Freya zaśmiała się nerwowo. "Spokojnie, Sonia. Jest ranny. Przyszłam zapytać cię o pozwolenie na pomoc mu."
Mój umysł natychmiast przeszedł ze strachu w opiekuńczość. Zawsze miałam instynktowną potrzebę leczenia rannych ludzi i zwierząt. "Oczywiście, Freya! Gdzie on jest? Poczekaj, wezmę mój zestaw do leczenia."
W ciągu minuty zebrałam wszystko, co moim zdaniem będzie nam potrzebne, a Freya zaczęła prowadzić mnie na zewnątrz, do miejsca, w którym widziała żołnierza. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać, jak w ogóle znalazł się w moim ogrodzie. Może gdybym to zrobiła, uchroniłabym się przed tym, co stało się później.
"Wcześniej tu był, przysięgam! Teraz go nie widzę," wymamrotała Freya w oszołomieniu. Obie stałyśmy na zewnątrz, pod dużym drzewem baldachimowym, które zasłaniało światło księżyca.
"Powinnyśmy były przyjść z lampą," szepnęłam cicho, gdy strach sprawił, że zadrżałam. Byłam omegą, więc moje instynkty nie były zbyt wyostrzone, ale przysięgam, że czułam potężną aurę. Nie pytałam Freyi, czy ona też ją czuje, ponieważ nie chciałam jej przestraszyć. Byłam córką Alfy; moim obowiązkiem było przejęcie inicjatywy w takich sytuacjach.
"Pójdę po lampę," szepnęła Freya, a z brzmienia jej głosu wywnioskowałam, że ona też się boi.
Skinęłam głową, desperacko chcąc ją odwołać, gdy pobiegła w kierunku dworu. Zerwał się wiatr, rozwiewając moje włosy i owijając je wokół mojej twarzy.
Zamknęłam oczy, żeby włosy nie kłuły moich tęczówek, a zanim zdążyłam je otworzyć, poczułam potężną dłoń zaciskającą się na moich ustach i drugą obejmującą moją talię, przyciskając mnie do dużego, męskiego ciała.
Zestaw do leczenia wypadł mi z ręki. Próbowałam krzyczeć ze strachu, ale jego dłoń mocno nacisnęła na moje usta, raniąc mnie. Łzy zamazały mi wzrok i przekonałam się, że moja siła jest bezużyteczna przeciwko niemu.
Poczułam jego oddech na moim uchu, gdy wyszeptał: "Posłuchaj, Sonia, wiem, że jesteś prawdopodobnie rozpieszczoną księżniczką, która jest przyzwyczajona do tego, żeby wszystko było po twojemu, ale lepiej rób, co ci się każe, bo inaczej skrzywdzę cię w najgorszy sposób, jaki nawet nie możesz sobie wyobrazić."
Jego słowa przeszyły moje serce strachem. Miałam bujną wyobraźnię i nie wiedziałam, jaki poziom bólu jest poza tym.
"Zaraz powoli zdejmę rękę z twoich ust. Obiecujesz, że nie będziesz krzyczeć? Skinij głową, jeśli nie będziesz krzyczeć."
Skinęłam głową, wciąż płacząc. Moje łzy spływały po mojej twarzy i zbierały się tam, gdzie jego dłoń zakrywała moje usta.
"Teraz prowadź," wyszeptał cicho po tym, jak w końcu mnie uwolnił.
Chciałam zapytać, kim on jest i dlaczego mnie porywa, ale kiedy otworzyłam usta, żeby mówić, wyszło tylko jedno słowo: "Partner." ("Mój").
Wpatrywałam się w szoku w tańczące drzewa, a on natychmiast mnie odwrócił, tak że stałam twarzą w twarz z najdoskonalszą wizją mężczyzny, jaką kiedykolwiek widziałam.
W jego oczach było zaskoczenie. "Nie. To niemożliwe," wyszeptał cicho.
















