logo

FicSpire

Znakowana Luna

Znakowana Luna

Autor: Katarzyna Lewandowski

Rozdział 0002
Autor: Katarzyna Lewandowski
26 lis 2025
– Gdzie się podziewałyście, dziewczyny? – Ledwo zsiadłyśmy z motocykli przed domem watahy, a moja matka już na mnie naskoczyła. Jak na Lunę, była wyjątkowo apodyktyczna i wiecznie czepiała się czegoś, co zrobiłam źle. W jej oczach nigdy nie byłam wystarczająco dobra. Była drobną kobietą, mierzyła niecałe metr sześćdziesiąt pięć i nie miała na sobie ani grama tłuszczu. Luna Ann była siłą, z którą należało się liczyć, jeśli coś sobie postanowiła. Zazwyczaj z góry zakładała, że to ja zawiniłam, nawet nie wysłuchawszy mojej wersji. Na szczęście Colt potrafił przejrzeć ją na wylot. Technicznie rzecz biorąc, jest naszą macochą, bo nasza prawdziwa matka zmarła przy porodzie. Tata związał się z Ann niecały rok później. Colt był wykapany ojciec. Chociaż byliśmy do siebie podobni, ja z wiekiem coraz bardziej przypominałam matkę. – Właśnie skończyłyśmy w studiu. Idziemy pobiegać, a potem spotykamy się ze znajomymi na kolacji – powiedziałam, zatrzymując się przed nią. – Nic z tego! Nie skończyłaś żadnej z prac, które ci wpisałam na listę! – Mała żyłka na jej czole groziła pęknięciem. – Zrobiłam to dziś rano! Przed szkołą! Sprawdziłaś w ogóle, zanim zaczęłaś mnie oskarżać? – krzyknęłam, natychmiast wściekła. – Co tu się dzieje? – Tata, Colt i chłopaki wyszli z domu watahy. – Znowu olewa obowiązki, które jej wyznaczyłam, i jest bezczelna! To już ostatni raz! – Uniosła rękę, żeby spoliczkować mnie. Na szczęście Colt wkroczył i złapał jej dłoń, zanim zdążyła to zrobić. – Nie uderzysz jej – powiedział Colt, mrużąc oczy. – Ty mały bachorze! – Ann, wystarczy. Kris, zrobiłaś swoje obowiązki? – zapytał tata, krzyżując ręce na piersi. – Tak jest. Zrobiłam je dziś rano, przed szkołą. – Ona kłamie! – wrzasnęła Luna Ann. – Wcale nie! – odkrzyknęłam, chwytając za telefon. – Widzisz? – Pokazałam tacie maila na ekranie. Celowo obeszłam Ann, bo nie chciałam jej niczego pokazywać. – Wygląda na to, że zrobiła – przytaknął tata. – Co robicie dziś wieczorem? – Emmy i ja chciałyśmy iść pobiegać, a potem spotkać się z chłopakami w pizzerii. – Przecież ci to mówiłem – wtrącił się Colt w mojej obronie. – W porządku. Miłego biegania – powiedział tata, oddając mi telefon. – Wysłałam ci też dzisiejszy raport mailem. Powinieneś wiedzieć, że wpadł syn Alfy Marca i poprosił o tatuaż na całych plecach. Dałam mu dokumenty, jutro przychodzi zacząć. Tata patrzył na mnie przez chwilę. – O której? – O szesnastej. – Okej, wpadnę w którymś momencie – skinął głową i odwrócił się, żeby odejść. – I to wszystko? Żadnej kary za brak szacunku? – Ann pobiegła za tatą. – Coś ty zrobiła, że tak się wkurzyła? – zapytał Colt. – Dosłownie dopiero co podjechałyśmy. Czekała tu na nas. Nie mogę się doczekać, aż się wyrwę z tego pieprzonego miejsca. Jak tylko skończymy osiemnaście lat, znikam – powiedziałam do Colta, gdy z Emmy szłyśmy do swoich pokoi się przebrać. – Ucieczka to nie jest rozwiązanie. – A co się zmieni? Nie zostaniesz Alfą przez następne siedem lat. Tata już powiedział, że dostaniesz watahę, jak skończysz dwadzieścia pięć, nie wcześniej. Nie zamierzam czekać na kolejne siedem lat tego samego. – A co, jeśli twój przeznaczony jest tutaj? – zapytał Colt. Staliśmy pod drzwiami mojej sypialni, a wszyscy trzej chłopcy wyglądali, jakbym dała im w twarz. – Mam nadzieję, że będzie lubił podróżować, bo ja przez siedem lat zamierzam zwiedzać świat. – Wchodząc do garderoby, przebrałam się w czarne spodenki ze spandeksu i neonoworóżowy stanik sportowy, który prześwitywał spod czarnej bokserki, którą na niego włożyłam. Kiedy wyszłam, chwyciłam gumkę do włosów i luźno związałam je w kucyk. – Słuchaj, wiem, że ci się to nie podoba, ale czego ode mnie oczekujesz? Dziewczyna jest w stanie znieść tylko tyle, gdy nikt nie stoi po jej stronie. – Ja stoję po twojej stronie – powiedział Colt. – I za to cię kocham, ale wiesz, że niewiele możesz zrobić. Nie ma cię przy mnie, żeby powstrzymać ciosy. – Nienawidzę tego – Colt spuścił wzrok na swoje buty. – W porządku. Ty uderzyłeś mnie mocniej – zażartowałam, chwytając telefon i słuchawki. – To nie to samo – oczy Colta zwęziły się. – Kocham cię, bracie, ale nie mam wyboru. – W końcu chwyciłam czarno-różowe tenisówki i włożyłam je. – Muszę iść pobiegać. – Zastanawiałam się, czy nie założyć drugiego stanika sportowego, bo moje arbuzy potrafiły boleć przy bieganiu. – Gotowa? – Emmy w podskokach wpadła do mojego pokoju. – Tak! – Cieszyłam się, że tu jest. – Do zobaczenia, chłopaki! – Będziemy w pizzerii za godzinę! – krzyknął za nami Jacob. – Jasne! – Gdy wybiegałyśmy z domu watahy, wciąż słyszałam, jak Ann awanturuje się z tatą na mój temat, kiedy mijałyśmy jego gabinet. Drzwi nie były do końca zamknięte, ale nie chciałam ryzykować kolejnych kłopotów, więc biegłyśmy dalej. – Którą ścieżką? – zapytała Emmy, poprawiając swoje słuchawki. – Pobiegajmy dziś przez miasto. Zrobimy dłuższą trasę do pizzerii. – Center to nazwa miasta, z którego korzystały wszystkie watahy. Nie należało do niczyjego terytorium i to tam znajdowała się nasza szkoła. – Brzmi dobrze. Ruszyłyśmy biegiem w tym samym tempie. Nasze długie nogi stawiały pewne kroki. Z każdym z nich moje zmartwienia i niepokój znikały. Wszystko, co mnie stresowało, odchodziło w zapomnienie. Pozostał tylko odgłos moich stóp uderzających o twardą ziemię. Nawet muzyka grająca w słuchawkach zeszła na dalszy plan. Do miasta było w sumie dziesięć mil. Gdy nasze stopy dotknęły starej, ceglanej drogi, zatrzymałyśmy się, żeby złapać oddech. – To trwało wieki – Emmy naprawdę sapała. Ja też byłam zdyszana, ale nie aż tak. – Zjadłaś za dużo słodyczy? – zadrwiłam. Pizzeria znajdowała się zaledwie trzy przecznice dalej. Była to popularna miejscówka dla licealistów. Gromadzili się tam nawet ludzie. Nic więc dziwnego, że gdy dotarłyśmy na miejsce, było tam tłoczno. Rozejrzałam się i w najdalszym rogu zobaczyłam Jacoba z ramieniem owiniętym wokół jakiejś dziewczyny. Przeciskając się między ludźmi, podeszłyśmy do naszej grupy. – Najwyższy czas, żebyście się pokazały! – Dziewczyna przy boku Jacoba zmierzyła nas wzrokiem od góry do dołu. Była człowiekiem i już mnie wkurzała. – Trzeba dbać o figurę. Gdzie mój drink? – Rozejrzałam się, ale niczego nie zobaczyłam. – Colt jeszcze nie dotarł – odezwał się Ace, siedzący naprzeciwko Jacoba. Jakaś dziewczyna próbowała zwrócić na niego uwagę. Uśmiechnęłam się do niego z przekąsem i uniosłam brew. Pokręcił głową, dając mi znać, że nic z tego. – Myślę, że tam jest wolne miejsce, może usiądziecie tam? – odważyła się powiedzieć ludzka dziewczyna pod ramieniem Jacoba. Jacob i Ace wymienili spojrzenia. – Słucham? – powiedziałam, udając, że jej nie usłyszałam. – Spokojnie! Idźcie po prostu po drinki i zamówcie dla nas trzy duże pizze. Ja to załatwię – odpowiedział szybko Jacob. – Tak, proszę, zrób to – powiedziałam, odwracając się. Emmy została, a ja podeszłam do lady. Nie zwracałam uwagi na to, kto stał przede mną, aż nagle ta osoba cofnęła się i wylądowała na mojej stopie. Nie byłam zadowolona. – Co do ku… Zielone oczy spojrzały na mnie, potem w dół na moją dłoń obejmującą palec u nogi, a następnie powędrowały wzdłuż mojego ciała. Poczułam motyle w brzuchu. – Przepra… – Patrz, jak łazisz! – Podeszła do nas jakaś dziewczyna i owinęła ramię wokół talii Aleca. Co jest z tymi sukami? – To on na mnie nadepnął! – powiedziałam, prostując się. Była wilkiem i nie miałam problemu z ustawieniem jej do pionu. – Angela, to jest Kris, córka Alfy Briana. Jej głos się zmienił, ale nie jej postawa ani nienawiść w oczach. – Miło cię poznać – powiedziała przez zęby. Nawet nie wyciągnęła ręki. – Ta – mruknęłam. Lada była wolna, więc ich obeszłam. – Hej, Kris! To co zawsze? – Kasjerka była z naszej watahy i z mojego rocznika. Miała na imię Wendy. – Tak, poproszę! – Na rachunek Alfy Colta? – Byłoby super. – Głupia suka myśli, że wszystko jej wolno – usłyszałam szept za plecami. Oczy Wendy rozszerzyły się, gdy się odwróciłam. – Spróbujmy jeszcze raz. – Wyzwoliłam na nią swoją aurę. Utrzymałam ją na lekkim poziomie, bo wokół byli ludzie. – Nazywam się Kris i jako córka Alfy Briana oczekuję odrobiny szacunku. Jeśli to dla ciebie zbyt trudne, możemy wyjść na zewnątrz i załatwić to inaczej. – Nie ma takiej potrzeby. Ja zajmę się jej brakiem szacunku. Proszę, przyjmij moje przeprosiny w jej imieniu. – Alec wyglądał na wściekłego, trzymając ją za ramię jak dziecko. Ona wciąż schylała kark w geście uległości. Cofnęłam swoją aurę i odsunęłam się, żeby publiczność, którą zyskałyśmy, odwróciła wzrok. – Nie daję drugich szans – powiedziałam, patrząc prosto w oczy Aleca. – Zrozumiałem. – Um, Kris? – szepnęła za mną Wendy. Usłyszałam, jak Alec wywleka tę sukę na zewnątrz. – Dzięki za szklanki – powiedziałam z uśmiechem. Biorąc je, podeszłam, żeby je napełnić. Większość ludzi mnie zna i wie, jaką mam reputację, więc rzadko kto ze mną zadziera. – Pomóc ci? – Odwracając się, zobaczyłam podchodzącego Colta ze swoją dziewczyną, Karą. – Proszę – powiedziałam, podając im szklanki. – O co chodzi z Alfą Alekiem? – zapytał Colt. – Jego suka była bezczelna. Powiedziałam jej, żeby wyszła na zewnątrz, a on stwierdził, że się tym zajmie, więc mu pozwoliłam. – Wracaliśmy do stolika. Okrągły stół, który wybrał Jacob, był trochę za mały, więc siedzieliśmy ramię w ramię. Jakoś tak wyszło, że wcisnęłam się obok Ace’a. Uniósł ramię i oparł je na oparciu kanapy za mną. To nie był romantyczny gest, raczej konieczność, żebyśmy mogli zjeść. – Jak tam bieg? – zapytała mnie nieśmiało dziewczyna Jacoba. – Było dobrze. Pomaga mi oczyścić głowę – powiedziałam miłym tonem. Wyraźnie widziałam, jak Jacob się rozluźnia. – Chciałabym lubić bieganie, ale to nigdy nie było dla mnie – wzięła łyk napoju. – A więc, Kris, jak interesy? – zapytała mnie Kara. Nie jesteśmy sobie zbyt bliskie, bo nie sądzę, żeby i ona długo została. Colt szybko się nudzi i, szczerze mówiąc, dopóki nie znajdzie swojej przeznaczonej albo nie powie mi, że naprawdę kogoś kocha, nie przywiązuję się zbytnio. – Świetnie. Już wyprzedzamy zeszły rok. – Wtedy przyjechała pizza. – Mówiłem, że trzy duże! – powiedział Jacob, patrząc na jedzenie. – Wasza trójka zje jedną dużą na głowę. – Colt zazwyczaj zamawia pięć dużych i zawsze wszystko znika. Nie wiem, dlaczego Jacob chciał tylko trzy. Ekipa zaczęła gadać, a ja odpłynęłam myślami. Dopiero gdy mój wzrok natrafił na parę zielonych oczu, mentalnie wróciłam do rzeczywistości. Stojąc przy drzwiach wejściowych, dał mi znak, żebym wyszła za nim na zewnątrz. – Muszę na chwilę wyjść – powiedziałam. Colt, Kara i Emmy odsunęli się, żebym mogła przejść. – Mam iść z tobą? – zapytał Ace w myślach. – Nie. Pewnie chce się upewnić, że nie zabiję jego dziewczyny. Poczułam od niego dezaprobatę. Nie byliśmy razem, ale od czasu do czasu, gdy się upiliśmy, całowaliśmy się. Nigdy nie poszło to dalej, ale zawsze był lekko zazdrosny, jeśli chodziło o mnie. Wychodząc na zewnątrz, zauważyłam Aleca siedzącego na swoim motocyklu. – Nie byłem pewien, czy wyjdziesz – powiedział. Włoski na ramionach natychmiast stanęły mi dęba.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 0002 – Znakowana Luna | Czytaj powieści online na FicSpire