– Kiedy wyszłaś?
– Nie wiem. Robiło się już późno.
– Był ktoś z tobą?
– Ja byłem. – Alec wystąpił do przodu. – Kończyła mi plecy.
– Zna pani kogoś, kto mógłby to zrobić? – zapytał detektyw.
– Nie. – I wtedy mnie olśniło. To był abstrakcyjny księżyc. Księżyc o północy. Jak w stadzie Księżyca Północy. Darin.
– Nie… – powiedziałam, cofając się o krok w szoku.
– Co takiego? – spytał detektyw.
– Colt.
















