Kolejka nie była długa, więc dość szybko wzięłam tacę i znalazłam miejsce. Stołówka była jak każda inna. Każda wataha siedziała w swoim kącie, a resztę przestrzeni wypełniali ludzie.
– Ice! – zawołał Jacob i pomachał do mnie.
– Dziewczyno, nie wyglądasz tak źle – powiedziała Emmy, patrząc na moją wargę.
– Bywało gorzej – wzruszyłam ramionami. Czułam się przy nich bezpiecznie. Moi osobiści ochroniarze.
– Rozmawiałaś z tatą? – zapytał Colt.
– Chwilę, zanim wszedł Andrew.
– Jaką karę ci wymierzył? – zapytała nerwowo Emmy.
– Żadnej… jeszcze. – Hamburger smakował mdło, ale cieszyłam się z jedzenia. Rozmowa zeszła na inny temat, a moje myśli powędrowały do wszystkich spraw, którymi musiałam się zająć.
– Kris, wchodzisz w to? – zapytał Ace, wyrywając mnie z zamyślenia.
– W co?
– Idziemy jutro do klubu. – Dziś był piątek, a zazwyczaj wychodziliśmy w soboty.
– Nie mam sukienki. Ciągle rozlewacie na nie swoje drinki! – Zmrużyłam oczy, patrząc na nich.
– Możemy iść na zakupy dziś wieczorem! – Emmy klasnęła w dłonie.
– Nie mogę, mam umówiony tatuaż.
– W porządku, pójdę za nas obie. Znam twój rozmiar!
– Ani mi się waż kupować mi czegoś różowego – ostrzegłam, celując w nią nożem.
Wszyscy się roześmiali, a ja poczułam, że trochę się rozluźniam. Wychodzenie na miasto zawsze pomagało mi się zrelaksować i zapomnieć o problemach.
Obiad skończył się zbyt szybko. Wstając, odstawiłam tacę i poszłam na następne zajęcia. Nikt z moich przyjaciół nie chodził na te same lekcje co ja. Zawsze więc siadałam sama.
To były zajęcia z rachunkowości na poziomie uniwersyteckim. Łącznie kwalifikowało się na nie tylko troje innych uczniów. Aż do dzisiaj.
Alec wszedł dokładnie w chwili, gdy usiadłam, a tuż za nim Jasper. Ponieważ do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze kilka minut, usiedli obok mnie.
– Chodzisz na wszystkie zajęcia dla zaawansowanych? – zapytał Alec.
– Tak.
– Dlaczego na te? – drążył.
– Prowadzę własny sklep i dziwisz się, że chodzę na rachunkowość? – Uniosłam brew, patrząc na niego.
– Co ci się stało w wargę? – zapytał Jasper.
Wzrok Aleca natychmiast powędrował w tamto miejsce, a złość w jego oczach była wyraźna. – Nic.
– A w kostki u rąk? – naciskał Jasper.
– Zaczynajmy! – Pan Engle zaczął mówić, ratując mnie przed odpowiedzią.
– Zanim zaczniemy, panno Kris, czy mogę na panią liczyć w tym roku? – zapytał mnie.
– Jest to na mojej liście rzeczy do zrobienia – potwierdziłam.
Poczułam, że Alec rzuca mi ukradkowe spojrzenie, ale poza tym dali mi spokój. Na szczęście, gdy zajęcia się skończyły, nauczyciel chciał porozmawiać z Alekiem, więc udało mi się wymknąć niezauważenie.
To znaczy do czwartej po południu, kiedy zjawi się w moim salonie. Czyli za trzydzieści minut.
Obecnie siedziałam na krześle przy moim biurku. Musiałam przenieść jego rysunek na papier transferowy. Chłopaki jeszcze się nie pojawili, podobnie jak mój tata.
Właśnie go drukowałam, kiedy otworzyły się drzwi. – Cześć.
Alec i Jasper weszli do środka. Nie czułam się przy nich nieswojo. Może powinnam, ale tak nie było.
– Hej, skorzystajcie z łazienki, jeśli potrzebujecie. Masz dokumenty i pieniądze?
– Tutaj. – Alec położył dokumenty i gotówkę na biurku.
– Idealnie. – Biorąc dokumenty, przejrzałam je, aby upewnić się, że jego podpis jest tam, gdzie trzeba.
Alec poszedł do toalety. – To twój lokal? – zapytał Jasper, gdy kończyłam liczyć pieniądze.
– Tak. To wszystko moje prace. – Jasper przeglądał mój album.
– Imponujące.
Drzwi otworzyły się i weszli chłopcy. – Colt, to jest Jasper, przyszły beta Aleca. Jasper, to mój bliźniak Colt. Jesteśmy dziećmi Alfy Briana. A to przyszły beta Ace i gamma Jacob. – Jasper uścisnął im dłonie, a wtedy wrócił Alec.
– Colt. – Alec przywitał się i ponownie uścisnął im dłonie.
– Gotowy? – zapytałam Aleca.
– Tak.
– Zdejmij koszulkę i połóż się na brzuchu. – Zrobił, o co prosiłam, a ja zaczęłam rozkładać narzędzia.
– Jak wam się na razie podoba? – Colt próbował nawiązać rozmowę.
– Inaczej, ale miło – powiedział Jasper.
– Wyglądacie, jakbyście połknęli kije od szczotki. Wyluzujcie i usiądźcie. – Spojrzałam na całą czwórkę. Alec parsknął śmiechem, ale jego głowa była w otworze stołu.
Biorąc szablon, umieściłam go na plecach i docisnęłam. Powoli go odrywając, upewniłam się, że wzór jest na środku. – Idź, spójrz w lustro i zobacz, czy ci się podoba.
Alec wstał i podszedł do luster 360 stopni, które zainstalowałam. Cholera, jego ciało było cholernie seksowne. Miał idealnie wyrzeźbione mięśnie.
– Wygląda dobrze.
Położył się z powrotem, a ja zabrałam się do pracy. Trzeba mu przyznać, że ledwo drgnął, kiedy zaczęłam.
– Ice, dostałaś maile od nauczycieli? – zapytał mnie Colt.
– Tak, dwóch nawet pytało mnie na lekcji.
– No właśnie, o co chodziło? – zapytał Jasper.
Ledwo na niego spojrzałam. – Nasza Panna Idealna od pięciu lat jest odpowiedzialna za organizację szkolnych wydarzeń – Jacob zawsze był zgorzkniały, że jestem od niego mądrzejsza. On też był piekielnie inteligentny, ale nie tak jak ja.
– Pięć lat? Jesteś dopiero w ostatniej klasie. – Jasper był zdezorientowany.
– To naprawdę nic wielkiego. Świetnie sobie radziłam w szkole, więc przejęłam organizację wydarzeń. Nie planuję wszystkiego sama, ale większość. Mam asystentów, którzy wykonują czarną robotę. Układam testy, organizuję konkursy ortograficzne, bal maturalny. – Wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę polegało to na mówieniu garstce uczniów, co mają robić.
– Robisz to od ósmej klasy? – zapytał Alec.
– Tak. Jeden z moich wielu talentów. W każdym razie, za miesiąc jest konkurs ortograficzny, do którego muszę wybrać słowa, a zbliża się bal. Do tego dochodzi jeszcze nasz wiec na zakończenie roku szkolnego.
– Ice, musimy się zbierać, wszystko w porządku? – zapytał Colt przez połączenie umysłowe.
– Tak, jest dobrze – odpowiedziałam.
Wszyscy wstali. – Do zobaczenia na kolacji. – Colt pomachał na pożegnanie, zanim wyszedł. Ace rzucił mi ostatnie spojrzenie, po czym też zniknął.
– To twój chłopak? – Jasper uśmiechnął się złośliwie.
– Nie. Znam tych wszystkich chłopaków od urodzenia. Właściwie wszyscy urodziliśmy się w tym samym tygodniu.
– Więc, jak bardzo jesteś inteligentna? – dopytywał Jasper.
– Słucham? – Posłałam mu spojrzenie mówiące, jak głupie było to pytanie.
– Jesteś na wszystkich zajęciach dla zaawansowanych i robisz to wszystko…
– Jestem tajemniczą kobietą. – Drzwi się otworzyły i wszedł mój tata. – Hej, tato.
Jasper natychmiast wstał, a Alec próbował zrobić to samo. – Zostań, gdzie jesteś. – Tata machnął na Aleca. Opuścił się z powrotem, ale jego ciało było sztywne. Tata uścisnął dłoń Jaspera.
– Miło mi poznać, Alfo Brianie. – Postawa Jaspera się zmieniła.
– Spokojnie, chłopcy. Przyszedłem tylko sprawdzić, co u mojej córki. – Tata podszedł i spojrzał na moją pracę. – Ładny wzór. Kto go narysował?
– Ja, proszę pana – powiedział Alec z głową odwróconą na bok.
– Jak długo jeszcze dziś pracujesz?
– Nie jestem pewna. Chciałabym skończyć cały kontur, zanim skończymy na dziś. – I tak miałam już większość zrobioną. – Może trochę cieniowania, w zależności od jego progu bólu.
– Dobrze. Przyniosłem ci kolację. – Tata uniósł torbę i postawił ją na moim biurku.
– Dzięki – powiedziałam, kontynuując pracę.
– Nie musicie się martwić o przyjście do mojego biura. – Przerwałam i spojrzałam w górę. Naprawdę? Żadnej kary? – Nie powinienem wam mówić, żebyście byli pełni szacunku.
– Nie, proszę pana – odpowiedział Jasper. Tata skinął głową i wyszedł.
– Mogę zamówić tu pizzę z dostawą? – zapytał Jasper.
– Jasne, adres jest na mojej wizytówce, ale wyjdź na zewnątrz zamówić. Słaby zasięg tutaj. – Jasper skinął głową, wziął wizytówkę i wyszedł.
Gdy tylko zniknął, Alec obrócił się na bok i dotknął mojej wargi. Gest ten był jednocześnie zmysłowy i pełen troski. – Kto to zrobił?
Nie zamierzałam rozpowiadać o rodzinnych dramatach. – Nie masz się czym martwić.
– Poprosiłem i dowiedziałem się o twojej reputacji. – Uniosłam brew. – Plotka głosi, że twój ojciec cię bije.
To mnie szczerze zaskoczyło. Na tyle, że opadła mi szczęka. – Mój ojciec nigdy w życiu nie podniósł na mnie ręki w ten sposób – powiedziałam to z takim przekonaniem, że Alec musiał mi uwierzyć.
– W takim razie twoja matka?
– Ona nie jest moją matką. Moja mama zmarła, kiedy byłam mała. – Chwytając go za ramię, próbowałam położyć go z powrotem. Oparł się.
– Potrzebujesz pomocy?
– Radzę sobie. Jeśli nie zauważyłeś, mój brat i jego świta są wystarczająco opiekuńczy.
Po tych słowach Alec się położył. – To akurat zauważyłem. Więc, jesteś z Ace'em?
– Jak już mówiłam, nie, ale nie wiem, dlaczego cię to obchodzi.
– Chcę się tylko upewnić, że nie wchodzę nikomu w drogę.
– A Angela to nie twoja dziewczyna?
– Aspirująca do bycia nią, ale nie z mojego wyboru – mruknął Alec.
– Czyli pozwalasz dziewczynom się na tobie wieszać? Musisz lubić się bawić. Zgaduję, co tydzień inny smak? – powiedziałam bez wrażenia.
– Właściwie to nie. Jestem bardzo wybredny, jeśli chodzi o to, z kim chodzę na randki.
– Ile masz lat?
– Skończyłem osiemnaście w zeszłym miesiącu.
– Jeszcze nie masz przeznaczonej?
– Nie. Wciąż szukam.
– Naprawdę? Wygląda na to, że jesteś zajęty treningiem.
– Ten ostatni trening trwa tylko tydzień, a potem wracam do domu na stałe. – Jasper wszedł z powrotem.
– Pizza zamówiona. O czym rozmawiacie?
– Kiedy masz osiemnaste urodziny?
– Właściwie to jutro.
– Och, w takim razie wszystkiego najlepszego z wyprzedzeniem.
– Dzięki, wciąż próbuję zdecydować, co będziemy robić.
Dokładnie w tej chwili weszła Emmy. – Zobacz, co ci kupiłam! – Uniosła najbardziej skąpą, landrynkowo-różową sukienkę, jaką kiedykolwiek widziałam. Alec odwrócił się, żeby spojrzeć, a oczy Jaspera prawie wyszły z orbit.
– Chyba sobie żartujesz. Nie włożę tego!
– Ha! Właśnie takiej reakcji chciałam. Nie, to moja sukienka. Ta jest twoja. – Pokazała czarną sukienkę. Głęboki dekolt i wycięcia po bokach. Wyglądała, jakby kończyła się tuż pod moim tyłkiem.
– O wiele lepiej – zaaprobowałam.
– Gdzie się panie wybieracie w takich sukienkach? – zapytał Jasper. Może to on jest playboyem w tej grupie.
– Do klubu. Właściwie to zmieniłam zdanie, chcę iść też dzisiaj – Emmy wypchnęła biodro i położyła na nim dłoń, jakby rzucała wyzwanie.
– Okej – wzruszyłam ramionami.
– Naprawdę, tak po prostu?
– Nie dostałam kary, więc tak, idziemy.
– Poważnie? – Emmy wyglądała na zszokowaną.
– Karę za co? – zapytał Jasper, mrużąc oczy.
– Spoliczkowała swoją…
– Emmy! Zamknij się! – krzyknęłam.
– Powiedz mi. – Jasper podszedł do Emmy, delikatnie ujął jej podbródek i zmusił, by na niego spojrzała.
W tym momencie była bezsilna. – Lunę Ann.
– O cholera! Chyba żartujesz! – Jasper był w szoku.
– Ona pierwsza mnie uderzyła – mruknęłam, wracając do pracy.
Alec położył dłoń na moim kolanie i ścisnął je. Kciukiem zaczął pocierać moje udo. Wszystko działo się pod blatem stołu, więc Jasper i Emmy nie mogli niczego zobaczyć.
– Pizza jest! – Jasper wyszedł na zewnątrz, żeby ją odebrać. Emmy poszła do łazienki. Kiedy Jasper wrócił, spojrzał dziwnie na drzwi łazienki.
– Co jest? – zapytałam. Alec podniósł się i spojrzał na Jaspera.
– Stary, co jest?
– Ile lat ma Emmy?
– Osiemnaście.
Zmarszczył brwi i odłożył swoją pizzę. – Stary? – powtórzył Alec.
– Chyba… chyba jest moją przeznaczoną. – Alec i ja spojrzeliśmy na siebie.
– Dlaczego tak myślisz? – zapytałam.
– Po prostu mam takie przeczucie. Alec, chyba wychodzimy dziś wieczorem.
Alec spojrzał na mnie, a potem z powrotem na niego. – A, kurwa.
– Dziewczyno, przyniosłam kosmetyki, żebyśmy mogły przygotować się tutaj i nie wracać do domu watahy. – Emmy wychyliła głowę.
– Dzwoniłaś do Colta i mu powiedziałaś? – zapytałam.
– Tak, spotkają się z nami na miejscu, bo my mamy motocykle, a to nie jest dobry pomysł w tych sukienkach.
– Przyniosłaś mi buty?
– Mam wszystko, kochana.
Otworzyłam połączenie umysłowe z tatą. – Wychodzimy dziś wieczorem.
– Tak mówił Colt. Trzymaj się go, bądź bezpieczna.
– Dzięki, tato – powiedziałam i przerwałam połączenie.
Mój nastrój znacznie się poprawił. – Jak twój próg bólu?
– Jesteś w miejscu, gdzie możesz przerwać?
– Prawie. Pozwól, że dokończę tę część i na dziś wystarczy. – Pracowałam nad górną częścią jego ramion, a pozycja na moim stołku siodłowym sprawiła, że jego głowa znalazła się dokładnie między moimi udami.
















