logo

FicSpire

DORASTAJĄCA BYŁA ŻONA: POKOCHAJ MNIE JESZCZE RAZ, PANI GRAVES

DORASTAJĄCA BYŁA ŻONA: POKOCHAJ MNIE JESZCZE RAZ, PANI GRAVES

Autor: Annypen

Rozdział 4
Autor: Annypen
31 maj 2025
Punkt widzenia Ewy Waham się przez chwilę, stojąc w progu, serce wali mi jak młotem. Max siedzi na kanapie z lodowatym wyrazem twarzy, jego oczy przeszywają mnie tym samym chłodnym spojrzeniem. W jednej ręce trzyma szklankę whisky, choć ledwo świta. – Siadaj – mówi ostrym, władczym tonem. Nie chcę. Każda cząstka mnie krzyczy, żeby uciekać, żeby się od niego oddalić, ale moje nogi poruszają się same, niosąc mnie do krzesła naprzeciwko niego. Siadam powoli, zachowując jak największy dystans między nami, plecy mam proste, a dłonie zaciśnięte na kolanach. Ból w ciele przypomina mi o tym, co mi zrobił, jak siłą odebrał mi dumę i godność, ale zmuszam się, żeby to zignorować. Upija długi łyk ze szklanki, po czym stawia ją na stole, a dźwięk szkła uderzającego o drewno przerywa ciężką ciszę. – Musimy ustalić pewne zasady, skoro oboje tu mieszkamy – mówi Max chłodnym głosem, pozbawionym empatii. – To małżeństwo nie wypali, jeśli nie będziesz znała swojego miejsca. Czuję, jak ściska mi się w piersi, złość we mnie kipi, ale gryzę się w język. Nie dam mu zobaczyć, jak bardzo bolą mnie jego słowa. Nie po wczorajszym wieczorze. – Jakie zasady? – pytam głosem ledwo słyszalnym. Boję się tego, co powie, ale muszę to usłyszeć. Muszę wiedzieć, jak głęboki jest ten koszmar. Max pochyla się do przodu, stawiając szklankę na stole między nami, marszczy brwi, patrząc na mnie. – Po pierwsze, nigdy nie będziesz mnie kwestionować. Jestem twoim mężem i twoim panem, i będziesz robić, co ci każę. Bez kłótni, bez oporu. Zaciskam dłonie na kolanach, paznokcie wbijają mi się w dłonie. Sama myśl o posłuszeństwie wobec niego, o uległości po tym wszystkim, co zrobił, sprawia, że mam ochotę na niego krzyczeć. Ale nic nie mówię. Zbyt się boję tego, co mogłoby się stać, gdybym za bardzo go sprowokowała. – Po drugie – kontynuuje ostrym, lodowatym tonem – nie będziesz z nikim rozmawiać o tym, co się między nami dzieje. Ani z przyjaciółmi, ani ze służbą, z nikim. Nasze sprawy są prywatne i tak pozostanie. Czuję, jak ściany się wokół mnie zamykają, jego słowa zaciskają się coraz mocniej, dusząc mnie. On mnie więzi, odcina wszelkie drogi ucieczki. Ściska mnie w gardle, ale mimo to milczę. – A po trzecie – głos Maxa cichnie, jego oczy ciemnieją od czegoś, od czego cierpnie mi skóra – będziesz zachowywać się jak idealna żona w miejscach publicznych. Nikt nie będzie podejrzewał, że coś jest nie tak. Będziesz się uśmiechać, będziesz uprzejma i będziesz wypełniać swoje obowiązki jako Pani Maxmillian Graves. Rozumiesz? Czuję łzy piekące mnie w oczach. Kiwam głową, głos uwiązł mi w gardle. – Dobrze – mówi, opierając się z powrotem na oparciu krzesła. Jego zachowanie nieco się zmienia, jakby rozmowa się skończyła i jest zadowolony z mojego posłuszeństwa. Moje dłonie drżą mi na kolanach, paznokcie wbijają mi się w dłonie, powstrzymując łzy przed wylaniem się. On się nie przejmuje. Nie powinnam być zaskoczona, ale słysząc to tak brutalnie, serce boli mnie w sposób, którego nie potrafię opisać. – A wczorajszy wieczór? – pytam, a mój głos drży pomimo moich wysiłków, by zachować spokój. – Czy to też jest częścią zasad? Przez chwilę coś migocze w jego oczach, ale znika, zanim zdążę zrozumieć, co to było. Pochyla się do przodu, opierając łokcie na kolanach, jego wyraz twarzy jest twardy i zimny, gdy groźnie na mnie spogląda. – Wczorajszy wieczór był błędem. Za dużo wypiłem, a ty tam byłaś. To nie moja wina, jeśli nie potrafisz znieść tego, co się dzieje, kiedy nie pilnujesz swoich spraw i postanawiasz mnie sprowokować. Otwieram usta z szoku. – Sprowokować cię? Ja nie… – Nie co? – warczy, przerywając mi. – Nie chciałaś tego małżeństwa? Ja też nie, Ewo! Ale jesteśmy tutaj, utknęliśmy w tym bałaganie, ponieważ twoja rodzina potrzebuje kontraktu i chce władzy, a mój dziadek zmusił mnie do tego. Myślisz, że tylko ty cierpisz? Nie jesteś wyjątkowa. Czuję, jak krew uderza mi do głowy, a puls przyspiesza z wściekłości. Jak on może siedzieć i obwiniać mnie za to, co zrobił? Jak może udawać, że wczorajszy wieczór to tylko jakiś wypadek, jakieś konsekwencje sytuacji, w której oboje zostaliśmy zmuszeni się znaleźć? Nie chciałam tego małżeństwa tak samo jak on, nigdy nie planowałam przebywać w tej samej przestrzeni z takim dupkiem jak on. – Ja też o to nie prosiłam – mówię, a mój głos drży z gniewu i frustracji. – Ale to nie daje ci prawa do… – Do czego? – Jego głos staje się jeszcze chłodniejszy. – Do traktowania cię jak żałosną małą dziewczynkę, którą jesteś? Do zabrania tego, co moje? Jesteś teraz moją żoną, Ewo. Czy ci się to podoba, czy nie, to znaczy, że należysz do mnie. Twoje ciało, twój umysł, twoje życie… to wszystko jest moje. Ja tylko wziąłem to, co moje, Ewo… Dyszę, czuję, jak krew we mnie wrze, jak śmie mi to mówić, zamiast przeprosić za swoje winy, postanowiłam mu się odgryźć. – Nie jestem twoją własnością, Max. Jestem osobą. Mam uczucia, a to, co mi zrobiłeś… – To nic – mówi, znowu mi przerywając. – Robisz z igły widły. Zachowujesz się jak ofiara, a ja tylko przypomniałem ci o twoim miejscu. Urodziłaś się, żeby być czyjąś żoną, czyimś narzędziem. To życie wybrałaś, milcząc przez te wszystkie lata, robiąc wszystko, co kazali ci ojciec i macocha. Moje ciało drży z wściekłości, łzy pieką mnie w oczy, gdy walczę, by je powstrzymać. – Nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz, przez co przeszłam. – I mnie to nie obchodzi – odpowiada Max, jego głos jest zimny jak zawsze. – Jesteś tutaj teraz i będziesz przestrzegać moich zasad. Jeśli się wyłamiesz, jeśli mi się w jakikolwiek sposób sprzeciwisz, dopilnuję, żeby twoje życie było jeszcze bardziej nieszczęśliwe niż jest. Rozumiesz? Wpatruję się w niego, a serce wali mi jak młotem. Chcę na niego krzyczeć, powiedzieć mu, jak bardzo go nienawidzę, jak bardzo brzydzę się tym małżeństwem, tym życiem. Ale nie robię tego. Nie mogę. Bo wiem, że cokolwiek bym nie powiedziała, to niczego nie zmieni. Max już zdecydował, kim jestem w jego umyśle – własnością, narzędziem, czymś, co można wykorzystać i wyrzucić. – Rozumiem – szepczę, a mój głos się łamie. Max kiwa głową, zadowolony z mojej odpowiedzi, i opiera się na oparciu krzesła. – Dobrze. Teraz zniknij mi z oczu. Nie chcę cię widzieć aż do kolacji. Wstaję z krzesła, a moje nogi są pode mną chwiejne, gdy odwracam się i idę w stronę drzwi. Moje ciało boli z każdym krokiem, ale ból w sercu jest gorszy. Sięgam do klamki, otwieram drzwi i wychodzę z pokoju, nie oglądając się za siebie.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 4 – DORASTAJĄCA BYŁA ŻONA: POKOCHAJ MNIE JESZCZE RAZ, PANI GRAVES | Czytaj powieści online na FicSpire