Rozdział 96
Perspektywa Sary
Cisza w pokoju była ogłuszająca, przerywana jedynie cichym szumem klimatyzacji. Moja matka krążyła po podłodze z furią zamkniętej w klatce lwicy, a jej obcasy wystukiwały ostry rytm na drewnianej podłodze z każdym gwałtownym krokiem. Jej twarz, zwykle maska lodowatego opanowania, była wykrzywiona wściekłością, a oczy płonęły niepohamowanym gniewem.
– Nigdy – wysyczała,
















