Kiedy Keenan wjechał na podziemny parking, poczułam, że mogę odetchnąć z ulgą. To był dom. Czułam się jak w domu. Świadomość, że Marka tam nie ma, nie dawała mi poczucia zwycięstwa, ale i tak powrót do miejsca, w którym razem mieszkaliśmy, coś znaczył. Keenan pomógł mi wysiąść z samochodu i ruszyliśmy w stronę wind.
– Możesz mi wyświadczyć przysługę? – Podałam mu z powrotem jego telefon.
– Oczywiś
















