Czarodziej miał rację. Zbyt dobrze go tu traktowali. Siedział na drewnianym krześle, przywiązany do niego linami. Najbardziej irytowało mnie to, że go karmili i pojili. Pokój był pusty, pewnie po kimś, kto wyjechał kilka miesięcy temu. Borys siedział przy stole w rogu z Lecem i Zannem, kiedy weszliśmy z Keenanem.
Wszystkie oczy się rozszerzyły, a Zann wstał.
– Keenan! Co do cholery? Miała być w sz
















