Pomimo tego, co powiedział Kazmer, minęły kolejne dwie godziny, zanim Marek otworzył drzwi. Nie był już tak wybuchowo wściekły. Raczej przypominało to bulgoczące wrzenie wściekłości. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy wpadł do pokoju. Patrzyłam, jak znika w łazience, zatrzaskując drzwi i włączając prysznic.
Ostrożnie oceniając moje szanse na sukces, wstałam i rozebrałam się, zanim nacisnęłam klamkę d
















