Aleksei zaczął chodzić tam i z powrotem, tak jak ja wcześniej, i wydawało się, że robi to bardziej dla siebie niż dla dziecka. Obserwowałam go kątem oka, na wypadek gdyby potrzebował ratunku. Trudno było powstrzymać się od chichotu, bo chyba dwie najbardziej niekompetentne osoby miały teraz w swoich rękach życie dwójki dzieci.
Po chwili to w moich ramionach się obudziło, ale zadowoliło się siedzen
















