Obudziłam się, słysząc zatrzaskiwane drzwi. Usiadłam, kocyk ześlizgnął się, a ja przetarłam oczy.
– Marek?
– To ja. Przepraszam, że cię obudziłem. – Przynajmniej jego głos brzmiał normalnie.
Pokręciłam głową. – Która godzina?
– Tuż po dziewiątej.
Otworzyłam szeroko oczy. – Aż tyle?
Mruknął, gdy patrzyłam, jak jego ciemna sylwetka znika w szafie. – Juri powiedział mi, że muszę upuścić trochę pary.
















