Keenan siedział cicho z tyłu, gdy jechaliśmy, z rękami na kolanach. Patrzyłam przez okno, ale na nic konkretnego. Tęskniłam za Markiem. Byliśmy tak blisko, żeby go odzyskać, że zaczęło boleć jeszcze bardziej.
– Chyba go złamaliśmy. – Mój brat nachylił się i wyszeptał do mnie.
Odwróciłam się do niego i westchnęłam. – To znaczy, twoje bycie żywym ma tendencję do łamania ludzi.
– Jasne, ale… no wiesz
















