Rzuciwszy kurtkę na ladę, rozluźniłem ramiona. Były tak spięte po tym spotkaniu, że dopiero teraz poczułem, jak puszczają, aż to zabolało. Ria już pozbyła się butów i cicho weszła do kuchni. Wyciągnęła jedną ze swoich wód gazowanych o smaku arbuza i westchnęła ciężko po łyku.
– Chyba nie lubię szampana.
Zachichotałem. – Dobrze wiedzieć. Któregoś dnia spróbujesz alkoholu, który robi Felicja. Może c
















